sobota, 27 listopada 2010

Adwentowe wołanie do Pana




DROGA NAJLEPSZA



Stańcie na drogach i patrzcie, zapytajcie o dawne ścieżki, gdzie jest droga najlepsza, idźcie po niej, a znajdziecie dla siebie wytchnienie. (Jr 6, 16)



Przeczytany tekst to słowa Boga przekazane narodowi wybranemu za pośrednictwem Jeremiasza. Warto przypomnieć, że ich uzupełnieniem jest stwierdzenie: "Ale powiedzieli: nie pójdziemy". To przypomnienie jest o tyle istotne, że wyraziściej ukazuje wzajemne relacje Boga i narodu wybranego, a nawet można powiedzieć: wzajemne relacje Boga i każdego człowieka, niezależnie od tego, w jakim ten człowiek żyje miejscu i czasie.
Sięgnijmy w przeszłość najodleglejszą. Już pierwszym rodzicom Bóg ukazuje drogę najlepszą. Odgradza ją od bezdroży pierwszym przykazaniem: "Z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz". To była droga najlepsza, ale człowiek powiedział: "Tą drogą nie pójdziemy". Został skazany na drogę porośniętą cierniem i ostem.
To wydarzenie z odległej przeszłości niczego człowieka nie nauczyło. Bóg "wielokrotnie i na różne sposoby" ukazywał drogę najlepszą. Człowiek zawsze odpowiadał: "Nie pójdziemy", zawsze szukał drogi własnej. Zawsze też okazywało się, że ta własna droga porośnięta jest cierniem, najeżona przeszkodami, "na których potkną się ojcowie wraz z synami".
Sięgnijmy w przeszłość bliższą nam. Do Pana Jezusa przyszedł człowiek z pytaniem o dobro zapewniające życie wieczne. Gdy okazało się, że dotąd postępował drogą dobra, Jezus wskazuje mu drogę najlepszą: "Chodź za Mną!" Pytający o dobro nie odpowiada. Zasmucony, w milczeniu odchodzi. Bez słów przyłącza się do mówiących: "Nie pójdziemy".
Jak znaleźć odpowiedź na pytanie: dlaczego człowiek uparcie szuka drogi własnej zamiast postępować ukazywaną mu drogą najlepszą? Nie wystarczy odwołanie się do tej wartości, jaką jest wolność, do wiecznego pragnienia człowieka, aby "jak Bóg znać dobro i zło". Trzeba przypomnieć, że Bóg powiedział: "Przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu"; że wybór dokonany przez pierwszych rodziców uprzedza w sposób negatywny wszelkie ludzkie wybory. Trzeba to przypomnieć nie dla ukazania ludzkiego dramatu ani dla pogłębienia pesymizmu. Pamięć o tamtym rajskim wydarzeniu ma być ostrzeżeniem; ma uwrażliwić człowieka na głos Boga: "Stańcie na drogach i patrzcie, zapytajcie o dawne ścieżki, gdzie jest droga najlepsza"; ma wreszcie przekonać człowieka, że nie ma dla niego drogi innej, niż wskazana przez Tego, który mówił: "Ja jestem drogą".



Rozważanie zaczerpnięto z książki ks. Władysława Bomby CM Lectio brevis.Rozważania krótkich czytań Liturgii Godzin.Kraków, 1991-1992.

Panie, nie zabierzesz mi wolności. Jęczałbym przecież z bólu i wołał do Ciebie: Tyranie, zniewalający! Czekasz na słowo: kocham i idę za Tobą. Idę z radością do Ciebie! Pomóż mi przeżyć ten adwent w duchu słów Psalmu: Idźmy z radością na spotkanie Pana! Ty przychodzisz do mnie, serdecznie, miłująco, cicho, delikatnie a ja mam tylko powiedzieć: Panie, wejdź, rozgość się...




Panie mój, proszę wejdź,          C e
proszę ucisz moje serce,          F G 
pokój mu dać chciej.              C G
Cicho tak pukasz w drzwi.         C e
Czy usłyszę dziś Twój głos?       F G
Pomóż mi!                         c
Zostań tu, rozgość się,
ja usiądę u Twych stóp,
będę słuchał Twych słów.
Słowo Twe prawdą jest,
więc pozostań 
jak długo tylko chcesz.


Ułóż swoją modlitwę, swoje wołanie adwentowe do Pana.


piątek, 26 listopada 2010

Modlitwa za dar życia - dziękczynna i przebłagalna


1. Modlitwa wynagradzająca za  dzieci zamordowane przed narodzeniem:
            Panie Jezu Chryste, gromadzimy się u stóp Twoich w ostatnich dniach Roku Kościelnego, aby przepraszać Cię za grzechy przeciwko życiu ludzkiemu, a przede wszystkim za zabójstwa dzieci przed ich narodzeniem.
            Z pokorą ducha i skruszonym sercem uznajemy, że większość cierpień i nieszczęść w rodzinach spowodowały nasze grzechy, a zwłaszcza nienawiść, zdrady i rozwody, brak szacunku dla swojej godności wśród młodzieży i nasilająca się fala demoralizacji, czy wreszcie lekceważąca postawa wobec życia, a w szczególności wobec życia dzieci nienarodzonych.
            Klęcząc przed Tobą, z pokorą pragniemy Cię przeprosić za brak miłości wobec życia i lekceważenie Twoich świętych nakazów, dlatego wołamy z ufnością: Przepraszamy Cię Panie!
  • za brak szacunku dla kobiet oczekujących narodzin swojego dziecka...
  • za naśmiewanie się z rodzin wielodzietnych i obojętność na ich potrzeby...
  • za tych, którzy przyczyniają się do zabójstwa dzieci nienarodzonych...
  • za łamanie praw osoby ludzkiej, a przede wszystkim prawa do życia i do egzystencji godnej człowieka...
  • za egoizm małżonków przejawiający się w zamknięciu na przyjęcie nowego życia, przez sztuczne niszczenie płodności i lekceważenie w swoim sercu przykazania „nie zabijaj!”...
  • za kontrolę „jakości dziecka” w okresie prenatalnym i rzekomo „legalne” zabijanie z powodów eugenicznych...
  • za rozbijanie małżeństw, łamanie wierności małżeńskiej, rozwiązłość obyczajów, konflikty rodzinne, uleganie nałogom i nieodpowiedzialne postępowanie...
  • za nadużycia tzw. edukacji seksualnej dzieci i młodzieży, osłabianie naturalnej wrażliwości i wstydliwości młodych oraz ośmieszanie cnoty czystości...
  • za brak szacunku wobec ludzkiego ciała i niewłaściwe myślenie o ludzkiej płciowości...
  • za to, że nie traktujemy naszego ciała jako świątyni Ducha Świętego i że nie pamiętamy, iż jest ono przeznaczone do zmartwychwstania i chwały wiecznej...
Zanosimy do Ciebie gorące prośby w intencji tych, którzy dopuszczają się zbrodni dzieciobójstwa. Przebacz matkom i ojcom, którzy nie mieli odwagi przyjąć dziecka, które im powierzyłeś. Przebacz lekarzom, którzy są powołani, aby ratować życie, a sprzeniewierzyli się przysiędze Hipokratesa. Przebacz pielęgniarkom, które nie stanęły w obronie każdego poczętego dziecka. Udziel im wszystkim światła i mocy, aby zawsze bronili tych najmniejszych, których Panie ochraniasz w sposób szczególny. Niech nasza Ojczyzna mężnie broni życia i godności każdego człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci, aby Chrystus zakrólował w każdej rodzinie, w Ojczyźnie i w całym świecie, który żyje i króluje na wieki wieków. Amen.


2. Przebłaganie za grzechy in vitro:
            Boże Ojcze, Ty wyznaczasz małżonkom zaszczytne, ale i trudne zadanie – rodzicielstwo. Dziś jest wiele małżeństw, które nie mogą mieć dzieci i uciekają się do metod niezgodnych z Twoim prawem.
            Współczesny człowiek dzięki potędze swego umysłu wkracza Panie w Twoje kompetencje i dzięki technice doprowadza do powstania nowego życia w laboratorium. Ty, o Boże na początku dziejów świata i człowieka zaprosiłeś małżonków do współpracy w dziele stworzenia nowego życia: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną (rdz 1,28). Akt miłości jednoczącej męża i żonę ma być drogą narodzin człowieka. Uczeni wykorzystując swoje umiejętności „produkują” embriony ludzkie. Niestety, każde życie poczęte metodą in vitro jest okupione śmiercią wielu dzieci w okresie embrionalnym. Na naszych oczach  w parlamencie, a nawet w społeczeństwie rozgorzała walka – czy wolno posługiwać się tą metodą w przekazywaniu życia. Ty Boże, już na Synaju powiedziałeś: Nie zabijaj!
            Posłuszni Twoim nakazom, przychodzimy Panie do Ciebie z tym trudnym problemem. Pragniemy bronić świętości małżeństwa i świętości aktu małżeńskiego, który daje początek życiu ludzkiemu, dlatego przychodzimy, aby Cię prosić, dlatego wołamy do Ciebie:
  • Boże Ojcze, źródło prawdziwej miłości małżeńskiej, spraw, aby serca wszystkich małżonków przepełnione szacunkiem dla Twojego prawa w dziedzinie przekazywania życia ludzkiego...  Ciebie prosimy, wysłuchaj nas Panie!
  • Boże, natchnij lekarzy i naukowców, aby z pokorą i posłuszeństwem odnosili się do Twoich nakazów...
  • Boże, użycz swego światła polskim parlamentarzystom, aby w dziedzinie przekazywania życia nie lekceważyli Twoich nakazów...
  • Boże, wspomagaj małżonków, którzy nie mogą doczekać się potomstwa, aby swoje problemy rozwiązywali w oparciu o naukę i wskazania Kościoła...
  • Boże, dopomóż małżonkom bezdzietnym, aby mogli cieszyć się rodzicielstwem, jako darem Nieba...
  • Boże, dopomóż małżonkom, którzy nie będą mogli mieć własnego dziecka, aby decydowali się na przyjęcie dziecka drogą adopcji, a nie uciekali się do metod niezgodnych z Twoim prawem i nauką Kościoła...
  • Boże, spraw, aby ojcowie i matki wpatrując się w Świętą Rodzinę z Nazaretu czynili ze swej rodziny „sanktuarium życia”...
Panie Boże, prosimy Cię, naucz nas miłości bezinteresownej i spraw, aby nasze rodziny były otwarte na przyjęcie każdego dziecka, a przyjmując je z radością troszczyły się o  katolickie wychowanie. Niech naśladują Rodzinę Nazaretańską  i doprowadzą swoje dzieci do dojrzałej miłości, aby później swoim życiem dawały świadectwo o Jezusie Chrystusie, który żyje i króluje na wieki wieków. Amen.


3. Dziękczynienie za dar życia:
            Uwielbiamy Cię, Panie Boże  Wszechmogący, Stwórco nieba i ziemi, bo Tobie zawdzięczamy ludzki e ojcostwo i macierzyństwo.
            Uwielbiamy Cię, Jezu Chryste, który jesteś Słowem  Przedwiecznym, „Bóg z Boga i Światłość ze Światłości; który stałeś się człowiekiem, aby nas zbawić oraz za to, że jako Syn Człowieczy uświęciłeś Rodzinę Nazaretańską.
            Uwielbiamy Cię, Jezu Chryste, bo przez Mękę i śmierć na krzyżu odkupiłeś świat, a zmartwychwstając trzeciego dnia ogłosiłeś zwycięstwo życia nad śmiercią, wchodząc w ten sposób w dzieje wszystkich rodzin, których posłannictwem jest służba życiu.
            Uwielbiamy Cię, Duchu Święty, który dajesz życie i zaszczepiasz w naszych sercach miłość, dzięki której możemy trwać  przy sobie jako mężowie i żony, jako ojcowie i matki dla dobra wspólnoty, którą jest rodzina.
            Chryste, który jesteś mocą naszych rodzin, pragniemy teraz wyrazić naszą wdzięczność za dobro, którego udzielasz tym, których połączyłeś sakramentalnym związkiem.
            (będziemy powtarzać:)
                        Dziękujemy Ci Jezu!
·         za naszych rodziców i dar życia, za ich miłość, trud i poświęcenie...
·         za małżonków i ich słowa przysięgi małżeńskiej...
·         za małżonków, którzy w duchu ofiarnej miłości przyjmują każde dziecko, jako najcenniejszy dar ich sakramentalnego związku...
·         za rodziców, którzy uczą swoje dzieci szacunku dla daru życia i wdzięczności wobec Stwórcy za ludzkie życie wraz z jego bogactwem...
·         za rodziców, którzy swoje dzieci wychowują do miłości i czystości...
·         za rodziców, którzy tworzą atmosferę sprzyjającą rozwojowi powołania młodego człowieka do życia w małżeństwie, w zakonie lub w kapłaństwie...
Na koniec wołamy do Ciebie, Boże,  słowami modlitwy Jana Pawła II w intencji rodzin:
            Boże, od którego pochodzi wszelkie ojcostwo w niebie i na ziemi, Ojcze, który jesteś Miłością i Życiem, spraw, aby każda ludzka rodzina na ziemi przez Twojego Syna, Jezusa Chrystusa, narodzonego z Niewiasty i przez Ducha Świętego, stawała się prawdziwym przybytkiem życia i miłości dla coraz to nowych pokoleń.
            Spraw, aby Twoja łaska kierowała myśli i uczynki małżonków ku dobru ich własnych rodzin i wszystkich rodzin na świecie.
            Spraw, aby młode pokolenie znajdowało w rodzinach mocne oparcie dla swego człowieczeństwa i jego rozwoju w prawdzie i miłości. Spraw, aby miłość umacniana łaską Sakramentu Małżeństwa okazywała się mocniejsza od wszelkich słabości i kryzysów, przez jakie nieraz przechodzą nasze rodziny.
            Spraw wreszcie – błagamy Cię o to za pośrednictwem Świętej Rodziny z Nazaretu, ażeby Kościół wśród wszystkich narodów ziemi mógł owocnie spełniać swe posłannictwo w rodzinach i poprzez rodziny.
            Ty, który jesteś Życiem, Prawdą i Miłością w jedności Syna i Ducha Świętego. Amen.


czwartek, 25 listopada 2010

MODLITWA Z OJCEM ŚWIĘTYM BENEDYKTEM XVI W INTENCJI KAŻDEGO POCZYNAJĄCEGO SIĘ LUDZKIEGO ŻYCIA

TAK! dla Benedykta


SOBOTA - 27 LISTOPADA

MODLITWA Z OJCEM ŚWIĘTYM BENEDYKTEM XVI
W INTENCJI
KAŻDEGO POCZYNAJĄCEGO SIĘ LUDZKIEGO ŻYCIA

OSOBISTA DEKLARACJA MODLITWY I PODZIĘKOWANIE

27 listopada podczas liturgii rozpoczynającej Adwent – czas radosnego oczekiwania na narodzenie Chrystusa – Ojciec Święty Benedykt XVI rozpocznie modlitewne czuwanie w Bazylice św. Piotra na Watykanie w intencji każdego poczynającego się ludzkiego życia. Papież po raz pierwszy wzywa cały Kościół do przyłączenia się do tej modlitwy.
Modlitwa w intencji obrony poczętego życia w jedności Kościoła jest naszym obowiązkiem i budzi wielką nadzieję, że z Bożą pomocą zwycięży cywilizacja życia i miłości.
Osobistą deklarację przyłączenia się do tej modlitwy oraz podziękowanie Ojcu Świętemu Benedyktowi XVI można złożyć na stronie internetowej
 w innych językach niż polski - http://www.yes-for-benedict.net
List z deklaracją modlitwy oraz podziękowaniem z załączoną imienną listą osób, które go podpisały, zostanie przekazany do rąk Ojca Świętego Benedykta XVI.
Jest to wspólna inicjatywa międzynarodowych ruchów pro-life, prowadzona przez Human Life International. Obecnie deklarację można podpisać w następujących językach: polski, angielski, niemiecki, francuski, włoski, portugalski, ukraiński i rosyjski. W przygotowaniu: język hiszpański, litewski, czeski, słowacki i inne.
Bardzo prosimy o przekazywanie tej informacji swoim przyjaciołom na całym świecie.

Ewa H. Kowalewska
Human Life International – Polska
Klub Przyjaciół Ludzkiego Życia

środa, 24 listopada 2010

Prośba Akademii Medycznej





Prośba Akademii Medycznej 

Ratownicy medyczni, policjanci, strażacy i wszyscy inni, którzy interweniują na miejscu wypadków, wielokrotnie napotykają na trudności, kiedy muszą kontaktować się z krewnymi lub bliskimi poszkodowanych. 
W/w służby zaproponowały, abyśmy w specjalny sposób oznakowali w swojej komórce numer służący w nagłych wypadkach do kontaktu z bliskimi osoby poszkodowanej. 

Bardzo często telefon komórkowy jest jedynym przedmiotem, który można przy takiej osobie znaleźć. Szybki kontakt pozwoliłby na uzyskanie takich informacji jak: grupa krwi, przyjmowane leki, choroby przewlekle, alergie, itp.

Ratownicy zaproponowali, aby każdy w swoim telefonie umieścił na liście kontaktów osobę, z którą należy się skontaktować w nagłych wypadkach.
Numer takiej osoby należy zapisać pod międzynarodowym skrótem ICE(in Case of Emergency).

Wpisanie więcej niż jednej osoby do takiego kontaktu wymagałoby następującego oznaczenia:ICE1, ICE2, ICE3, itd.

Oznakowanie zdecydowanie ułatwiłoby prace wszystkim służbom ratowniczym. Pomysł jest łatwy w realizacji, nic nie kosztuje, a może ocalić życie. Akcja ma zasięg europejski.

Cierpliwość w trudnościach

http://kolobiblijne.blogspot.com/2010/11/cierpliwosc-w-trudnosciach.html 



sobota, 13 listopada 2010

Maria Simma, Moje przeżycia z duszami czyśćcowymi

Moje przeżycia z duszami czyśćcowymi

Wiele lat temu miałem okazję za pośrednictwem Ojca Skudrzyka SJ, napisać list do Marii Simmy z
pytaniem o pewną osobę, która zmarła 10 lat wcześniej. Odpowiedź otrzymałem po roku
oczekiwania. Brzmiała ona: "(imię danej osoby) jest zbawiony, ale nie wybawiony. Bożego
błogosławieństwa życzy Simma." Wiesław M.

MARIA SIMMA

Tekst pochodzi z książki "Moje przeżycia z Duszami Czyśćcowymi".

Przetłumaczył na język polski i wydał o. Stanisław Skudrzyk, Towarzystwo Jezusowe.

Autorka oświadcza, że poddaje się całkowicie przepisom Kościoła zawartym w dekrecie Papieża
Urbana VIII, i że opisanym zdarzeniom przypisuje jedynie wiarogodność historyczną i ludzką, nie
uprzedzając decyzji Kościoła.

Rev. Patri Stanislao S. J. conceditur facultas edendi versionem polonicam ab eo factam: "Maria
Simma - Moje przeżycia z duszami czyśćcowymi", opusculi scripti in lingua germanica a Maria
Simma, cui annectitur relatio D. Alphonsi Matt ad S.E. Franciscum Tschann et breve summarium
libelli P.O.A. Gits S.J.: "Escaping Purgatory."
P. Antonius Mruk S.J. Assistens reg. slavicus
Roma, die 30 novembris 1969.

SŁOWO WSTĘPNE DO POLSKIEGO WYDANIA

Maria Simma urodziła się 5 lutego, 1915 r. w Sonntag w Alpach Vorarlbergu i do dziś tam żyje. Od
dawna już mówiono o niej jako o pośredniczce między duszami czyśćcowymi i światem żyjącym,
ale teraz staje się sławna. Świadczy o tym choćby pokaźny nakład jej broszury, która została
wydana przez Christiana Verlag, Ch-826o, Stein am Rhein, Szwajcaria. Wydawnictwo to zastrzegło
sobie prawa autorskie, zaś nam Polakom wspaniałomyślnie dało pozwolenie gratis na wydanie
polskie, za co na tym miejscu składam serdeczne Bóg zapłać. Pierwszy nakład niemiecki w
listopadzie 1968 wybił 2 tysiące egzemplarzy, nakład drugi już w następnym miesiącu 5 tysięcy,
trzeci w styczniu 1969r.17 tysięcy, czwarty w kwietniu 30 tysięcy, piąty w sierpniu 40 tysięcy.
Nadto w tymże miesiącu ukazało się pierwsze wydanie francuskie 5 tysięcy egzemplarzy.

Przeczytałem tę książkę i po namyśle na prośbę wydawcy przetłumaczyłem ją na język polski
kierując się chęcią wzbudzenia wśród Polaków większej troski o dusze zmarłych. Cierpienia
czyśćcowe są prawdą, o której poucza nas Kościół, zaś pomaganie duszom na te cierpienia
skazanym jest nie mniejszym obowiązkiem wierzących, niż uczynki miłosierdzia wobec żyjących.

Jeśli chodzi o zjawiska, które są udziałem Marii Simma, nie są one niczym nowym, przeciwnie, w
czasach gdy religijność była gorętsza, niż to jest dzisiaj, bywało ich wiele. Przyjmowano je często
za prawdę bezkrytycznie z niemałą szkodą dla wiary. Nie tylko jednak z tego powodu Kościół
odnosi się dziś z wielką ostrożnością do wszelkich zjawisk "nie z tego świata". Ważnym powodem
tej ostrożności jest również nowoczesna wiedza, która powiada nam, że w naturze człowieka jest
wiele tajemnic i stąd różne zjawiska pozornie nadprzyrodzone mogą takimi nie być. Dopiero po
gruntownym zbadaniu przez władze kościelne będzie można kiedyś uzyskać podstawę do
miarodajnego orzeczenia w tej sprawie. Nie przesądzając natury zjawisk, o których opowiada nam

Maria Simma, myślę, że trudno wątpić w religijność autorki i jej uczciwość.
Dając czytelnikom tę broszurę do przeczytania, nie uprzedzam kompetentnych orzeczeń Kościoła,
nie mając ku temu ani podstaw legalnych ani badawczych.

O. Stanisław Skudrzyk T. J.

(Mogę dodać od siebie, iż o. Skudrzyk osobiście znał Marię Simmę. Rozmawiałem z nim w jej
sprawie. Niestety Ojciec Stanisław zmarł wiele lat temu, Simma odeszła w 2004 roku.) Wiesław M.
Jezuiccy sprawiedliwi

Coś jeszcze o o. Stanisławie: Otwoccy jezuici znowu zajmowali się ratowaniem żydowskich dzieci
i umieszczaniem ich w katolickich rodzinach, natomiast przebywający w Bukareszcie ks. Stanisław
Skudrzyk sfabrykował ok. pół tysiąca metryk, będących swoistą przepustką do życia.



________________
Pisze Maria Simma

Dlaczego Bóg dopuszcza do tego?

Czy to jest możliwe, aby umarli mogli ukazywać się żywym? Owszem jest, dzięki Dobroci Bożej.
Dlaczego Bóg pozwala na tak niezwykłe zjawiska? Czyni to oczywiście nie dla zaspokojenia
ciekawości ludzkiej. Jeżeli to się zdarza, leży to zawsze w planach Bożych zbawienia ludzkości.
Nam żywym winno to przynieść duchową korzyść, zmarłym zaś pociechę i wcześniejsze
wybawienie. Niżej podane fakty niech nas zachęcą, aby więcej modlić się za dusze czyśćcowe,
ponosić dla nich ofiary i nie przywiązywać się do tego, co ziemskie.
Współczesnemu człowiekowi za dobrze powodzi się i w tym leży wielkie niebezpieczeństwo.
Powinniśmy większą troską otoczyć życie pozagrobowe, bo ono jest wieczne. Nie przywiązujmy się
do tego co doczesne, bo nic z tego do wieczności nie zabierzemy. Majątek, dobra posada, piękne
mieszkanie, wszystko to przemija, prędzej może nawet niż myślimy. Do wieczności zabierzemy
jedynie nasze dobre uczynki. Dobra doczesne są nam oczywiście potrzebne, aby żyć, nie należy
jednak przywiązywać się do nich. To właśnie jest celem objawień czyśćcowych, jak w ogóle
wszystkich prywatnych objawień. Oby dobry i miłosierny Bóg dał mi do tego swoje
błogosławieństwo i łaskę.

Dusza, której Pan Bóg chce udzielić szczególnej łaski, przeczuwa to często już w dzieciństwie,
czasem znacznie później. Drogi Boże są dziwne i niezgłębione. Wielki grzesznik zostać może
świętym, tak jak św. Augustyn. Z Szawła stał się święty Paweł i to zupełnie nagle.

Ostrożnie z prywatnymi objawieniami

Trudno zrozumieć często, czemu Kościół jest tak ostrożny, jeżeli chodzi o prywatne objawienia. Ma
to swoje racje i dobrze, że tak jest. Kościół jest bowiem stróżem prawdy. Lepiej, żeby ogłosił
dziesięć przypadków prawdziwych jako nieprawdziwe, niż jeden przypadek jako prawdziwy, który
w rzeczywistości nim nie jest. Nie wolno jednak Kościołowi odrzucić takich objawień, które
całkowicie zgadzają się z jego nauką.

Poprosił mnie kiedyś do siebie ks. Biskup Dr. Bruno Wechner i powiedział, że wątpi, czy jest Wolą
Bożą pytać dusze czyśćcowe o zmarłe osoby. Odpowiedziałam mu, że zapytałam je kiedyś o to, w
jaki sposób mogą dać mi informacje o zmarłej osobie, o którą chcę dowiedzieć się. Otrzymałam
odpowiedź: "Dowiadujemy się o tym przez Maryję, Matkę Miłosierdzia". Zdaniem biskupa nie
powinnam właściwie w te sprawy wnikać, ponieważ między niebem a ziemią dzieją się rzeczy, do
których nie jestem przygotowana teologicznie. Oświadczył mi w końcu, abym nie oczekiwała, że
określi mój przypadek jako prawdziwy, jeżeli zostanie o to zapytany. Nie wolno tego Kościołowi
czynić tak długo, jak dana osoba żyje. Musimy uznać, że jest on słusznie tak surowy pod tym
względem, bo i prawdziwie uprzywilejowana osoba przez Boga może stać się niegodną łaski i nikt
nie jest zabezpieczony przed mistyfikacjami złego ducha. Z tej racji dusza taka potrzebuje przede
wszystkim światłego kierownika duchownego, jako obronę przed sidłami szatana.

Zachować milczenie czy podać do ogólnej wiadomości?

Pytano mnie często, dlaczego dusze czyśćcowe przychodzą właśnie do mnie. Z pewnością nie dla
mojej pobożności, bo żyje wielu ludzi daleko pobożniejszych ode mnie, do których jednak dusze
pokutujące nie przychodzą. Wydarzenia nadprzyrodzone nie są bynajmniej oznaką świętości. Miarą
doskonałości jest i pozostanie miłość prawdziwa, bezinteresowna miłość Boga i bliźniego.

Naśladowanie Chrystusa Pana żąda od nas cierpienia z miłości do drugich, bez tego życia
doczesnego nie przejdziemy. Pewna dusza czyśćcowa powiedziała mi niegdyś, że najskuteczniejsze
jest cierpienie, jeżeli znosimy je z poddaniem i złożymy w ręce Matki Najświętszej, aby przydzieliła
je komu chce, bo Ona wie najlepiej, gdzie jest najpotrzebniejsze, i gdzie je użyć. Naturalnie, łatwiej
jest cierpiącego zachęcać, aby dzielnie znosił cierpienie, aniżeli samemu znosić je cierpliwie z
poddaniem Woli Bożej. Wiem, co to znaczy, ale właśnie dlatego, że jest ono tak trudne, posiada
wielką wartość.

Nie znam powodu, dlaczego dusze czyśćcowe do mnie właśnie przychodzą. Przychodzą także do
innych. Znałam dwie takie osoby w Vorarlbergu, lecz obie już nie żyją. Zapewne jest na świecie
wielu takich, do których wolno duszom czyśćcowym przychodzić, tylko że nic o nich nie wiemy;
mają oni inne zadanie do spełnienia niż ja. Było by znacznie łatwiej sprawy te trzymać w tajemnicy
i nie rozgłaszać ich publicznie, ani nie ujmować się za duszami pokutującymi, bo nie wszyscy to
rozumieją i pogardzają mną, co spotyka mnie nawet ze strony osób duchownych. Wielu księży jest
bardzo wykształconych i wszystko pragną wiedzieć i zrozumieć, a przecież dróg Bożych nie można
poznać bez głębokiej pokory. Tej pokory najwięcej dziś brak.

Pragnęłam wstąpić do klasztoru

Już jako dziecko odczuwałam, że Pan Bóg żąda ode mnie jakiejś całkiem szczególnej ofiary i
pragnęłam poznać to. Musiałam chodzić po mleko drogą prowadzącą koło dwu szop z sianem. Na
tej drodze mógłby mi Pan Bóg dać znać, czego żąda. Tak więc modliłam się: "Panie Boże, Ty
wszystko możesz, spraw, abym znalazła kartkę z wypisanym moim zadaniem, skoro będę
przechodziła koło jednej z szop". Wstępowałam zawsze do tych szop. Szukałam, ale żadnej kartki
nigdy nie znalazłam. Zaczęło mnie to niecierpliwić i powiedziałam do Pana Boga: "Wiesz, że nie
jestem winna, jeżeli nie znajdę drogi, którą dla mnie przeznaczyłeś".

Po ukończeniu szkoły postanowiłam wstąpić do klasztoru, sądząc, że tego właśnie Bóg ode mnie
żąda. Mając 17 lat wstąpiłam do klasztoru Serca Jezusowego w Hall w Tyrolu. Po roku musiałam
wystąpić, ponieważ nie miałam zdrowia. Zaraz potem wstąpiłam do Dominikanek w Thalbach koło
Bregenz. Już po ośmiu dniach powiedziała mi przełożona, że jestem dla nich za słaba i musiałam
klasztor opuścić. Wkrótce poznałam Franciszkanki w Gaissau, skąd wysyłają zakonnice na misje.

Modliłam się: "Panie Boże, teraz musisz sprawić, że w tym klasztorze pozostanę, inaczej bowiem
do żadnego więcej nie wstąpię." "Przyjechałam w 1938r. Niestety, raz po raz mówiła matka
przełożona, że jestem najsłabsza z nich. Pocieszałam się, że jak skończą się jesienne prace w polu,
będę mogła gorliwie zabrać się do roboty: Tymczasem matka przełożona powiedziała mi, że jestem
dla nich za słaba i w zakonie nie mogą mnie zatrzymać."

Pierwsze objawienia

Myślałam, że już wszystko stracone. Drogi, którą Pan Bóg dla mnie przeznaczył, nie mogłam
znaleźć. Przez czas dłuższy byłam bardzo przygnębiona. Pocieszałam się myślą, że zrobiłam
wszystko, co było w mojej mocy, aby zostać zakonnicą. Od dziecka miałam wielkie nabożeństwo
dla dusz czyśćcowych. Nasza matka często mawiała: "Jeżeli macie wielką potrzebę, zwróćcie się do
dusz czyśćcowych, to są wdzięczne pomocnice."

Pierwsza dusza czyśćcowa przyszła do mnie w 1940 roku. Obudziły mnie w nocy czyjeś kroki w
pokoju, spojrzałam i zobaczyłam jakiegoś mężczyznę. Strach był dla mnie uczuciem obcym.
Ponieważ nie znałam tego człowieka, ostro zapytałam go: "Jak wszedłeś do mojego pokoju? Coś tu
zgubił?" Udawał, że mnie nie słyszy i dalej chodził po pokoju tam i z powrotem. Pytam: "Ktoś ty?"
Znów nie odpowiada. Wyskoczyłam więc z łóżka i próbowałam go złapać, ale ręce trafiły w
próżnię. Mężczyzna zniknął. Położyłam się i zobaczyłam go znowu, słyszałam też jak chodził po
pokoju. Wyraźnie przecież zdawałam sobie sprawę z tego, że nie śpię, dlaczego więc nie mogę go
złapać. Raz jeszcze wyskoczyłam z łóżka, żeby to zrobić i znowu zniknął. Zrobiło mi się nieswojo,
położyłam się, była czwarta godzina nad ranem, nie mogłam więcej zasnąć.

Po Mszy św. poszłam do mojego kierownika duchowego i opowiedziałam mu wszystko. Pouczył
mnie, abym zapytała, jeżeli ten człowiek znowu przyjdzie, nie kim jest, ale czego żąda. Kiedy
rzeczywiście przyszedł on następnej nocy i na moje pytanie czego żąda, odpowiedział: "Postaraj się
o trzy Msze św. za mnie, a będę wybawiony" poznałam, że to dusza pokutująca w czyśćcu. To
potwierdził mi również mój spowiednik. Od 1940 do 1953 przychodziło co roku dwie lub trzy
dusze czyśćcowe, najczęściej w listopadzie. Nie dopatrywałam się w tym szczególnego zadania
Bożego: zawsze też informowałam o tym mojego proboszcza ks. Alfonsa Matt'a. Poradził mi, abym
żadnej duszy nie odrzucała i każdą chętnie przyjęła.



Cierpienia zastępcze

Dusze czyśćcowe prosiły mnie następnie, abym za nie cierpiała. Były to ciężkie cierpienia. Kiedy
jakaś dusza przychodzi, budzi mnie czy to przez pukanie, wołanie czy też szarpnięcie. Obudzona
pytam zaraz: "Czego chcesz?" albo "Co mogę zrobić dla ciebie?" i wtedy dopiero może taka dusza
powiedzieć, co jej brakuje. I tak zapytała mnie pewnego razu jedna z nich: "Czy mogłabyś za mnie
cierpieć"? Pytanie to było nieco dziwne, po raz pierwszy bowiem proszono mnie o to, zaraz też
powiedziałam: "Co mam robić"?: Otrzymałam odpowiedź: "Przez trzy godziny będziesz miała bóle
w całym ciele, ale po upływie tego czasu będziesz mogła wstać i pracować jak gdyby nic nie zaszło.
Odbierzesz mi tym 20 lat czyśćca." Zgodziłam się. Natychmiast opanowały mnie tak straszne
cierpienia, że wiedziałam zaledwie, gdzie jestem i pozostała mi tylko świadomość, że przyjęłam je
jako pokutę za duszę czyśćcową i że to ma trwać trzy godziny. Wydawało mi się, że czas ten dawno
upłynął i że minęło już co najmniej parę dni lub tygodni. Kiedy skończyło się wszystko i spojrzałam
na zegarek, stwierdziłam, że cierpienia moje trwały dokładnie trzy godziny. Zdarzało się często, że
wystarczało 5 minut cierpienia, ale jakże ten czas wydawał się długi.

Coraz nowe zlecenia ujawniają kontakt z duszami czyśćcowymi

W 1954 r, był to rok maryjny, przychodziły do mnie każdej nocy dusze czyśćcowe i mówiły kim są,
jak się nazywają, kiedy i gdzie umarły. Prosiły, aby to czy owo powiedzieć ich krewnym, przez co
wyszły na jaw ich nocne odwiedziny. Było to wielce nieprzyjemne i gdyby chodziło o mnie, nikt
poza moim kierownikiem duchownym nie dowiedziałby się o tym. Zlecenia takie musiałam
przekazać nieraz w miejscowościach nie znanych mi zupełnie. Często musiałam również donieść
krewnym, że oddać mają nieprawnie nabyte dobra i to dokładnie jakie. Zdarzało się, że nikt w
rodzinie nie wiedział o tym, a jednak jak się to później okazało było prawdą. Stopniowo dusze
przychodzić zaczęły i w dzień, nie tylko w nocy. Kiedy rok maryjny się skończył, przestały
ukazywać się co noc i czasem przez dłuższy okres nie było żadnej. Najczęściej zjawiają się w
pierwszą sobotę miesiąca, w święto Matki Boskiej i w poście. Szczególnie dużo ich przyjść może w
Wielki Tydzień, w listopadzie i w Adwencie.

Różne pytania

Czy znam dusze, które do mnie przychodzą? O ile znałam je za życia poznaję natychmiast, innych
nie znam, chyba że same mi powiedzą kim są. Ukazują się najczęściej w zwykłym ubraniu. Czy
można duszę czyśćcową odesłać do kogo innego? Nie, tego nie można. Uczyniłabym to chętnie
zwłaszcza tym, którzy nie wierzą i szydzą z możliwości ukazania się takiej duszy. Pytano mnie
również czy można duszę czyśćcową przywołać. Nie, nie mogę tego zrobić. Przychodzą po prostu
kiedy Pan Bóg im pozwoli postarać się o szybsze wybawienie. Czy jest grzechem nie wierzyć w
zjawianie się dusz czyśćcowych? Nie, bo to nie jest dogmat wiary i dlatego nikt nie jest obowiązany
w to wierzyć. Nie należy tylko z tych spraw szydzić.

Co dusze czyśćcowe mówią o nas?

Dusze czyśćcowe wiedzą o nas i o tym co się dzieje, więcej niż myślimy. Wiedzą np. kto bierze
udział w ich pogrzebie i czy modli się, czy tylko idzie, aby inni go widzieli. Wiedzą, kto wysłuchał
za nich Mszy św., bo dla umarłych pobożne wysłuchanie Mszy św. ma większe znaczenie, aniżeli
towarzyszenie zwłokom na cmentarz. Wiedzą również dusze czyśćcowe, co się o nich mówi i co się
dla nich robi. Są bliżej nas niż myślimy; są całkiem blisko nas.

Co pomaga duszom czyśćcowym?

Najwartościowszą pomocą dla dusz pokutujących jest Msza św., ale tylko w tym stopniu, jak sobie
dana dusza ceniła ją za życia. I tu spełnia się powiedzenie: co się sieje, to się zbiera. Wielkie mają
znaczenie Msze św. wysłuchane w dnie powszednie, a więc nie tylko te obowiązkowe w niedzielę i
święta. Oczywiście nie każdy może wysłuchać Mszy św. w dzień powszedni, ma pracę zawodową i
obowiązki, a spełnianie ich ma pierwszeństwo. Niejeden przecież mógłby chodzić na Mszę św. w
dnie powszednie bez szkody dla swoich obowiązków, np. emeryt, szczególnie jeżeli jest zdrów i
mieszka blisko kościoła. Cóż, kiedy on tak sobie mówi: "W niedzielę jestem obowiązany pójść na
Mszę św., ale nie w dzień powszedni, więc nie idę." Kto myśli tak i postępuje, długo musi po
śmierć czekać zanim mu się jakaś Msza św., dostanie, bo ją sobie za życia mało cenił. Jeżeli sami
nie możemy brać udziału w nabożeństwie, posyłajmy przynajmniej dzieci szkolne i to jak
najczęściej. W wielu miejscowościach nie ma w ogóle dzieci na Mszy św. w dnie powszednie.
Gdyby wiedziano, jak wielką wartość dla wieczności posiada wysłuchanie jednej Mszy św. kościoły
byłyby pełne nie tylko w święta. W chwili śmierci za życia wysłuchane Msze św. są dla nas wielkim
skarbem i mają większą wartość od ofiarowanych Mszy św. za nich po śmierci.
Rodzice i wychowawcy skarżą się, że dzisiejsze dzieci są ordynarne i nie chcą słuchać starszych.
Nic dziwnego. Dawniej uczęszczały dzieci szkolne co dzień na szkolną Mszę św. Modlitwa oraz
komunia św. dawały im siłę do tego, żeby były posłuszne i obowiązkowe. Ani ojciec, ani matka, ani
katecheta nie potrafią włożyć dziecku w duszę tego, co Zbawiciel przez łaskę daruje dziecku we
Mszy i komunii św.

Pytano mnie czy ma sens i wartość palić świece i lampki oliwne. Naturalnie że ma, zwłaszcza jeżeli
są poświęcone. A chociażby i nie były, należy pamiętać, że świece te czy oliwa są kupione z miłości
dla zmarłych, a każdy akt miłości posiada wartość. Podobnie i woda święcona ma wartość,
osobliwie jeżeli używamy jej z wiarą i ufnością. Obojętne jest czy całą dłoń czy kroplę dajemy
duszom czyśćcowym, lepiej jednak jedną kroplę wraz z aktem strzelistym. Niestety, w dzisiejszych
czasach często w ogóle nie ma przy drzwiach kropielniczki z wodą święconą. (Pragnę wyjaśnić, że
w Vorarlbergu wchodzący do domu czy wychodzący, żegnają się wodą święconą, zaś resztkę kropli
z palca strzepują na ziemię z aktem strzelistym za dusze czyśćcowe. Nazywa się to dać duszom
czyśćcowym wodę święconą.)

Jakie grzechy są w czyśćcu najbardziej karane

Grzechy przeciwko miłości, oszczerstwo, zniesławienie, brak pojednania się, kłótnie z powodu
chciwości i zazdrości, są w wieczności bardzo karane. Strzeżmy się przed potępieniem takich ludzi,
czy wyśmiewaniem się z kogokolwiek, bo szkodzi to naszej duszy.

Jak często ludzie samotni skarżą się, że tak mało doświadczają pomocy. Sąsiadom nie przyjdzie do
głowy niedołężnemu starcowi wysoki śnieg z przed jego domu odrzucić i dróżkę zrobić, a takie
właśnie dowody miłości bliźniego spotyka wysoka zapłata w niebie.

Jak często grzeszy się bezlitosnymi wypowiedziami i płochymi sądami o drugich. Gdybyśmy
usłuchali napomnień Matki Najświętszej: "Kochajcie wszystkich ludzi i bądźcie dobrzy dla nich",
moglibyśmy większość z nich nawrócić i nie musielibyśmy obawiać się komunizmu. Słowo może
zabić - może uzdrowić. Miłość potrafi zrównoważyć wiele grzechów. Obdarzajmy miłością naszych
nieprzyjaciół, bo dobrym być dla tych, którzy są dobrzy i poganie potrafią, jak mówi Chrystus, ale
czynić dobrze tym, którzy nas nienawidzą, to jest prawdziwie chrześcijańska postawa i tego
Chrystus żąda od nas. Takim postępowaniem niejednego wroga zamienimy w przyjaciela i w ten
sposób możemy zaoszczędzić sobie dużo kary czyśćcowej.

Jak cierpią dusze czyśćcowe?

Jest tyle różnych rodzai czyśćca co dusz. Każdą duszę trapi tęsknota za Bogiem i to powoduje
najboleśniejsze cierpienie ze wszystkich. Poza tym jest każda dusza tak karana jak grzeszyła. To
samo jest na ziemi, gdzie kara idzie w ślad za występkiem. Kto grzeszy obżarstwem, dostaje bólu
żołądka i staje się otyły, kto za dużo pali dostaje zatrucia nikotyną albo i raka płuc i.t.p. Żadna
dusza nie chciałaby wrócić na ziemię i nadal żyć, ponieważ posiada poznanie, o którym my pojęcia
nie mamy. Dusze pokutujące w czyśćcu pragną oczyszczenia. Czy możemy sobie wyobrazić
dziewczynę, która odważyłaby się przyjść na pierwszy bal w brudnej sukience i nie uczesana?
Dusza w miejscu oczyszczenia czyli w czyśćcu posiada tak świetlane pojęcie o Bogu, że
przedstawia się jej w oślepiającej piękności. Żadna siła nie zdołałaby jej zmusić, aby stanęła przed
Jego Obliczem, jeżeli najdrobniejsza skaza nie została z niej jeszcze zmazana. Tylko doskonale
czysta odważy się stanąć przed Bogiem, aby oglądać Go twarzą w twarz.

Dlaczego miewam odczyty?

Dusze czyśćcowe poleciły mi wszędzie iść tam, gdzie mnie zapraszają, bo to jest moje apostolstwo.
Sobór również żąda, aby ludzie świeccy więcej pracowali. Każdy katolik otrzymał w sakramencie
bierzmowania zadanie bronić wiary i prawdy stosownie do otrzymanych uzdolnień. Dlatego moim
obowiązkiem jest miewać odczyty, chociaż nie wszyscy księża to rozumieją i odmawiają mi
swojego pozwolenia, gdy jestem proszona przez ludzi o odczyt. Za odczyty te i dyskusje nie biorę
żadnej opłaty, jedynie zwrot kosztów podróży i wyżywienie. Zarzucano mi, że przyjmuję
dobrowolne datki, które wynoszą więcej, niż to co wydaję. Prawda, ale ja z tego nie korzystam dla
siebie, idzie to do kasy "dusz czyśćcowych". Wrzucam tam każdy pozostały grosz, jako należący do
dusz w czyśćcu pokutujących, ilekroć proszą o Mszę św. lub jałmużnę na jakąś dobrą intencję.
Przyzwyczajona jestem do skromnego życia. W domu rodzicielskim za moich szkolnych czasów
nigdy nie otrzymaliśmy nic innego na obiad i wieczerzę jak tylko zupę z kawałkiem chleba, a mimo
to nasza gromadka ośmiorga dzieci wyrosła na zdrowych ludzi. Gdyby wszyscy umieli żyć prościej
byliby zdrowsi.

Zadawano mi często pytanie, jakie szkoły ukończyłam, że potrafię wygłaszać odczyty? Chodziłam
jedynie osiem lat do szkoły powszechnej, dużo natomiast nauczyłam się w obcowaniu z duszami
czyśćcowymi i przez to stałam się inna. Posiadam też wielkie zaufanie do Ducha św. Dopiero kiedy
wezwiemy Go na pomoc przekonać się możemy, jak potężnie pomaga. Jakże potrzebna jest ta
pomoc przy wychowywaniu dzieci i dlatego nie mogę dość gorąco polecić rodzicom i
wychowawcom, aby prosili Ducha Św. o światło.

Czy musimy darować poza grób?

Pewnego razu przyszedł do mnie wieśniak i skarżył się, że budują nową stajnię, i kiedy mur jest do
pewnej wysokości gotowy, zawala się. Szukaliśmy powodu tego dziwnego zjawiska i nic nie
znaleźliśmy, musi więc być jakaś przyczyna nadprzyrodzona. Co robić? Zapytałam się czy nie ma
przypadkowo jakiegoś zmarłego, który miał z nim zatarg albo był do niego wrogo ustosunkowany.
Okazało się z odpowiedzi, że miał i sam już myślał o nim jako o sprawcy swoich kłopotów.
Powiedziałam mu na to, że chce on tylko przebaczenia i dlatego niepokoi go. Na to wieśniak
zaprotestował: "Co? mam mu przebaczyć tyle ciężkich krzywd, które mi wyrządził, aby mógł
dostać się do nieba? Nie, o nie, niech pokutuje za swoje grzechy." musiałam przekonać go: "Dlatego
nie idzie do nieba, bo musi ponieść karę za grzechy, ale on ci spokoju nie da, dopóki mu z serca nie
przebaczysz." Nie mógł tego pojąć, więc pytam go: "Jak modlisz się w pacierzu... i odpuść nam
nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom.... Właściwie mówisz do Pana Boga w
takim razie: "Nie możesz mi Panie Boże przebaczyć moich grzechów, bo i ja nie przebaczam
bliźniemu". Przyznał, że dopiero teraz zrozumiał to i doprowadziłam go wreszcie do
wypowiedzenia słów: "No dobrze, w Imię Boże przebaczam mu, aby i mnie Pan Bóg darował
grzechy". Od tego czasu mur nie zawalał się więcej.

W jaki sposób otrzymuje odpowiedzi?

Tylko w pierwszą sobotę miesiąca albo w jakieś święto Matki Boskiej mogę zapytać się, czy dana
dusza jest jeszcze w czyśćcu czy nie. Kiedy dusza zjawia się, a powiedziawszy czego potrzebuje,
nie znika, wiem, że mogę postawić jej pytanie. Odpowiedź jednak otrzymuję nie przez tę duszę,
której zadałam pytanie, dlatego że w międzyczasie dusza ta będzie wybawiona, skoro spełniłam to,
czego ode mnie żądała. Odpowiedź przynosi inna dusza, która dostała pozwolenie proszenia o
pomoc. Po przedstawieniu swojej potrzeby mówi, że dusza X jest jeszcze w czyśćcu, albo jest już
wybawiona. W ten sposób mogę popatrzeć do mojego zeszytu, sprawdzić kto podał mi dane
nazwisko i zakomunikować wiadomość tej osobie. Może dwa i trzy lata trwać nim otrzymam
odpowiedź, czasem znacznie krócej, stosownie do tego, jak na to Pan Bóg pozwoli.
Czy dusze mogą powiedzieć, że któraś z nich jest w piekle? Nie sądzę, z tego jednak nie należy
wnioskować, że piekło nie istnieje. Istnieje i wiele dusz pokutuje w piekle. Jeżeli pyta mnie kto, jaki
jest najlepszy sposób, aby nie dostać się do piekła, odpowiadam: "Bądź bardzo pokorny, bo taki do
piekła się nie dostanie. Pyszny jest w niebezpieczeństwie potępienia wiecznego."

Czy odpust w godzinę Śmierci jest skuteczny?

Pewien pan zapytał mnie o swoją zmarłą żonę. Otrzymałam odpowiedź, że jest ona jeszcze w
czyśćcu, co wydało się o tyle dziwne, że należała do kilku bractw, gdzie można zyskać odpust
zupełny w godzinę śmierci i można by raczej spodziewać się, że uniknęła ona czyśćca. Zapytałam
więc jedną z dusz pokutujących, jak ta sprawa wygląda. Otrzymałam odpowiedź, że dla uzyskania
odpustu zupełnego dla siebie, musi być dana dusza całkiem wolna od wszelkiego ziemskiego
przywiązania, a o to jest bardzo trudno. Np. leży na łóżku śmierci matka pięciorga dzieci i w chwili
tej ma powiedzieć Panu Bogu: "Chcę tego tylko, co Ty chcesz, życie czy śmierć całkowicie od
Ciebie to zależy". Trzeba by całe życie przygotowywać się do tego, aby zdobyć się na tak heroiczny
akt poddania się Woli Bożej w obliczu śmierci.

Gdy oszukują

Proszono mnie, abym zapytała o kogoś; podano nazwisko, datę urodzenia i śmierci. Otrzymałam
odpowiedź, że osoba ta jest jeszcze w czyśćcu. I oto usłyszałam: " Teraz widzę, że wszystko jest
oszustwem, bo ta osoba jeszcze żyje," Myślałam nad tym, jak może dusza czyśćcowa powiedzieć
mi, że jedna osoba jest w czyśćcu, skoro tak nie jest. Poszłam do mojego kierownika duchowego i
powiedziałam mu, że już nie będę więcej żadnych zleceń przyjmowała, bo coś jest nie w porządku.
Spokojnie polecił mi, abym następnym razem, kiedy będę mogła mówić z duszą czyśćcową,
rozkazała jej w imię Pana Jezusa powiedzieć, dlaczego dano tę nieprawdziwą odpowiedź. Zrobiłam
jak mi polecono i dowiedziałam się, że ta odpowiedź nie pochodziła od duszy czyśćcowej, ale był to
zły duch w jej postaci". Ilekroć pytałaś we właściwej formie, otrzymałaś rzetelną odpowiedź, gdzie
jednak zachodzi wypadek złośliwego żartu, szatan posiada możność wmieszać się w tę sprawę."

Kiedy powtórzyłam to księdzu proboszczowi, powiedział: "Tak właśnie przypuszczałem, że wszedł
tu w drogę zły duch. W tych sprawach żartować nie wolno i trzeba ściśle trzymać się prawdy.
Szatan jest ojcem kłamstwa, tam gdzie ono jest, jest zasięg jego wpływu."

Oburzenie wsi

W 195 4 roku dowiadywał się pewien mężczyzna o los dwojga zmarłych. Był to jubileuszowy rok
maryjny. Otrzymałam bardzo szybko odpowiedź bo już po miesiącu, że
pani S. jest wybawiona, pan H. zaś jeszcze przebywa w czyśćcu. Zainteresowany pokiwał głową i
rzekł: "To być nie może, pani S. umarła po przerwaniu ciąży i ma być już w niebie? Natomiast pan
H. był zawsze pierwszy w kościele i ostatni wychodził i on właśnie ma jeszcze pokutować w
czyśćcu!" Odpowiedziałam zmieszana, że mamy rok maryjny, otrzymuję tyle odpowiedzi, może
mylnie zapisałam i raz jeszcze zapytam. Na ponowną prośbę otrzymałam odpowiedź, że zapisałam
tak jak jest. Zawiadomiłam pytającego, nie chciał wierzyć. Pochodził z tej samej wioski co pani S. i
pan H. Większość ludzi we wsi oburzyła się, na co nic poradzić nie mogłam.

Zdarzyło się, że przyszła do mnie kobieta, która dobrze znała i panią S. i pana H. Wyznała, że ją
właśnie taka odpowiedź w sprawie tych dwóch osób, wzmocniła w wierze. Przyszła, aby podzielić
się tym ze mną i powiedziała: "Znałam panią S. jak rodzoną siostrę. Prawda, że pod względem
moralnym była słaba, lecz bardzo nad tym bolała; była dziedzicznie obciążona. Prawda również, że
umarła po usunięciu ciąży. Ksiądz, który jej doglądał, oświadczył, że pragnąłby umrzeć z tak
głębokim żalem za grzechy, jak ta kobieta. Pojednała się z Bogiem i została pochowana po
katolicku. Pan H. wprawdzie przychodził pierwszy do kościoła i wychodził ostatni, ale zaledwie
próg przestąpił wychodząc, wszystkich obmawiał. Co najbardziej oburzyło to jego zachowanie na
pogrzebie pani S., gdzie ośmielił się twierdzić, że taka wszetecznica nie powinna być pochowana na
cmentarzu." Wdzięczna byłam tej kobiecie za to, co mi opowiedziała. Pan Bóg nie chce, abyśmy
sądzili innych. Pan H. potępił panią S., a przecież Pan Bóg obszedł się z nim łaskawie, że go
zbawił. Jest bardzo niebezpieczną rzeczą potępiać drugiego i nie wolno nam tego robić.
Dwadzieścia osób może popełnić ten sam grzech, a przecież u każdej z nich będzie on inny. Istnieje
bowiem tyle okoliczności, które winę zmniejszają lub zwiększają, jak np. wychowanie,
dziedziczność, wykształcenie, zdrowie, otoczenie i t.p. Nie wolno nam sądzić lekkomyślnie.

Czy dzieci dostają się do czyśćca

Tak, i to nawet takie, które jeszcze do szkoły nie chodzą. Jeżeli dziecko wie, że to co czyni, jest złe,
ponosi za to karę. Oczywiście, że takie dzieci mają lekki czyściec i nie trwa on długo, bo brak im
pełnego zrozumienia, ale nie mówcie nigdy, że dziecko tego czy owego nie rozumie. Dziecko
pojmuje więcej aniżeli przypuszczamy, posiada ono daleko wrażliwsze sumienie od człowieka
dorosłego.


Co dzieje się z dziećmi, które umierają przed chrztem? Takie dzieci osiągają swoją szczęśliwość.

Chociaż nie posiadają łaski oglądania Boga twarzą w twarz, nie wiedzą o tym i sądzą, że otrzymały
to, co może być najpiękniejszego.


Co dzieje się z samobójcami? Czy są oni potępieni? Są oni najczęściej niepoczytalni w chwili,
kiedy odbierają sobie życie. Przeważnie więcej winy ponoszą ci, co ich do samobójstwa
doprowadzili.

Czy innowiercy mogą dostać się do czyśćca? Owszem, nawet tacy, którzy za życia w czyściec nie
wierzyli, nie cierpią jednak tak ciężko jak katolicy, bo nie mieli tych samych możliwości zbawienia.
Naturalnie nie osiągną później takiej samej szczęśliwości.
Czy mogą dusze czyśćcowe same sobie pomóc? Nie, nie mogą, natomiast mogą dużo nam
pomagać, jeżeli poprosimy je o to.

Nieszczęśliwy wypadek w Wiedniu

Powiedziała mi pewna dusza czyśćcowa, że skończyła życie w Wiedniu w wypadku
motocyklowym. Jechał nie zachowawszy przepisów i skończyło się to nieszczęściem. Zapytałam
czy był przygotowany na przejście do wieczności. Przyznał, że nie był, ale Pan Bóg daje każdemu,
kto nie grzeszy zuchwale lub cynicznie, trochę czasu, aby mógł wzbudzić sobie żal doskonały.
Tylko kto nie chce tego, zostaje potępiony. Interesujące było jego objaśnienie. Jeżeli ktoś zginie w
nieszczęśliwym wypadku ludzie zwykle mówią, że było to przeznaczenie. To nie prawda, jedynie
jeżeli człowiek całkiem bez swojej winy stracił życie można powiedzieć, że przyszła jego godzina.
Ten człowiek z Wiednia powinien żyć jeszcze 30 lat, i wtedy dopiero byłby jego czas. Nie wolno
nam bez konieczności narażać się na utratę życia.

Stuletnia staruszka na ulicy

Było to w1954 roku. Około godziny 14 po południu szłam do sąsiedniej wioski Marul. Na drodze
spotkałam staruszkę wyglądającą na przeszło sto lat. Pozdrowiłam ją grzecznie, na co mi
odpowiedziała pytaniem: "Dlaczego pozdrawiasz mnie? Mnie już nikt nie pozdrawia". Wyjaśniłam
więc: "Jesteś godna pozdrowienia, jak każdy inny człowiek." Wtedy zaczęła skarżyć się, że nikt nie
ma dla niej zrozumienia, nikt nie daje nic do jedzenia i że musi spać na ulicy. Pomyślałam, że jest
to niemożliwe, a może na skutek starości stała się tak nieznośna i z tego powodu nikt nie chce jej
mieć u siebie. Powiedziałam wobec tego, że zapraszam ją do swojego domu, gdzie dostanie i jeść i
spanie. "Ale ja nie posiadam pieniędzy, aby zapłacić." Na to odpowiedziałam: " To nic nie szkodzi,
będziesz musiała przyjąć to co mam, gościnnego pokoju nie posiadam, ale zawsze lepsze to niż
spanie na ulicy." Podziękowała mi wtedy: "Bóg zapłać, obecnie jestem wybawiona", i znikła. Nie
zauważyłam dotąd, że była to dusza czyśćcowa. Widocznie za życia odmówiła komuś
potrzebującemu pomocy i dlatego teraz czekać musiała, aż ktoś dobrowolnie zaofiaruje jej gościnę.

Spotkanie w pociągu

Pewna dusza czyśćcowa zapytała mnie czy ją znam. Musiałam zaprzeczyć. "Ale wiesz o mnie, bo
towarzyszyłem ci w pociągu, kiedy jechałaś do Hall." Przypomniałam sobie wtedy, że był to
mężczyzna, który głośno wygadywał na Kościół i religię. Miałam wtedy zaledwie r 7 lat.
Powiedziałam mu, że nie jest dobrym człowiekiem, skoro tak bezcześci rzeczy święte. "Jesteś zbyt
młoda, abyś mnie pouczała" - odpowiedział. "Mimo to jestem mądrzejsza od ciebie", odcięłam się.
Spuścił głowę i nie odezwał się więcej. Kiedy wysiadł, prosiłam Pana Boga, by nie pozwolił tej
duszy zginąć. "Twoja modlitwa uratowała mnie, inaczej byłby marny mój koniec" - przyznał.

Kobieta ratuje wieś

W 1954 roku zdarzyła się straszna katastrofa lawiny. Wkrótce po tym zmarła w sąsiedniej wiosce
Fontanella pani Stark, która od 30 lat chorowała. Opowiadano, że przed stu laty narobiły lawiny
jeszcze więcej szkody i po tych spustoszeniach posadzono w Fontanella las dla zabezpieczenia
wioski na przyszłość. Las ten zniszczyła lawina w 1954 roku. Pozostałych kilka drzew osłabiło
srożący się żywioł, który bez tego zmiótłby z powierzchni ziemi połowę wsi. Po śmierci pani Stark
powiadomiły mnie dusze czyśćcowe, że od tej katastrofy uratowała wieś właśnie pani Stark przez
modlitwy i ofiary. Cierpienia swoje ofiarowała za wioskę i w ten sposób wyprosiła dużo łask.
Gdyby była zdrowa, nie mogłaby tego zrobić. Przez cierpliwe znoszenie cierpień można więcej dusz
uratować niż przez samą modlitwę.

Łatwiej chorego zachęcać, aby cierpliwie znosił swoje dolegliwości, aniżeli samemu pokornie w
nich wytrwać. Nie zawsze dopatrujmy się w cierpieniu kary, bo może być ono pokutą i to nie tylko
za siebie, ale przede wszystkim za innych. Pan Jezus był najniewinniejszy, a przecież cierpiał
bardzo, przyjąwszy to dobrowolnie jako pokutę za nasze grzechy. Powinniśmy i my także nasze
cierpienia ofiarować dla ratowania grzeszników. Dopiero w niebie dowiemy się, co osiągnęliśmy
przez nasze pokornie znoszone cierpienia w łączności z cierpieniami Chrystusa Pana.
Najskuteczniejszym sposobem ofiarowania ich jest złożyć je Matce Najświętszej, aby pomogła nimi
komu chce.

Wiadro, czarna ręka, zbezczeszczenie Krzyża

"Co chcesz zrobić z tym wiadrem?" - zapytałam kobietę, którą spotkałam niosącą wiadro. Z
promiennym spojrzeniem odpowiedziała: "To jest mój klucz do nieba. Za życia modliłam się mało,
rzadko chodziłam do kościoła; ale kiedyś wysprzątałam i wyczyściłam na Boże Narodzenie, pewnej
ubogiej staruszce, całe mieszkanie za darmo. Stało się to moim ratunkiem."

Zobaczyłam kiedyś postać księdza, który miał czarną prawą rękę. Zapytałam o powód. Wyjaśnił mi:
"Powinienem był więcej błogosławić. Powiedz to wszystkim kapłanom, których spotkasz, żeby
więcej błogosławili, przez co mogą ściągnąć dużo błogosławieństwa na ziemię, a osłabić wielce
moc szatana".

Razu pewnego przyszła dusza, powiedziała czego potrzebuje i dodała: "Kiedy to będzie zrobione,
będę zadowolony". Powtórzyłam to krewnym, których zresztą wcale nie znałam. Byli oni pełni
niedowierzania i chcieli wiedzieć, czy wszystkie dusze to mówią. Przyznałam, że pierwszy raz
usłyszałam to powiedzenie i nie wiem dlaczego dusza ta tak właśnie powiedziała. Wówczas po
namyśle dopiero powiedzieli krewni, że było to powiedzonko ich ojca: "Kiedy będzie to zrobione,
będę zadowolony" i dlatego mi uwierzyli. Byli to ludzie, którzy nie uczęszczali na niedzielną Mszę
św. sądząc, że jest to nakaz Kościoła nie Boga. Wyjaśniłam im, że w wieczności przykazania
kościelne mają taką samą wagę jak i przykazania Boże, różnica polega tylko na tym, że Kościół
może zmieniać swoje przykazania, ale nie może tych, co od Boga pochodzą.

Pewien mężczyzna wyznał: "Jestem bluźniercą, podeptałem w złości Krzyż myśląc że gdyby Bóg
istniał, nie pozwoliłby na to. Pan Bóg nie pozwolił drwić z siebie i na miejscu zostałem
sparaliżowany. To było moim ratunkiem." Powiedział mi następnie, co winna jego żona zrobić dla
niego i jak można złagodzić jego czyściec. Żona wystąpiła z Kościoła, ale moje posłannictwo
zrobiło na niej głębokie wrażenie. O tym że mąż jej znieważył Krzyż oni tylko wiedzieli i nie mieli
odwagi komukolwiek o tym powiedzieć. Więc uwierzyła, że mówiłam prawdę. Pod wpływem tego
zdarzenia żona wróciła na łono Kościoła.

Pewnego razu przyszedł do mnie lekarz i skarżył się, że musi pokutować, dlatego że zastrzykami
skracał chorym życie, aby nie musieli tak bardzo cierpieć. Cierpienia te miałyby dla dusz
czyśćcowych nieskończoną wartość, jeżeli byłyby z pokorą i cierpliwie znoszone. Wolno zbyt
wielkie cierpienia złagodzić, nie wolno jednak środkami sztucznymi skracać życia.

Majątek niesprawiedliwie posiadany

Pewnego razu przyszedł do mnie ktoś, kto już we drzwiach wejściowych zaczął głośno znieważać
mnie. Otworzyłam drzwi mojego pokoju, aby zobaczyć kto jest na korytarzu. Był to mężczyzna,
który w tonie obelżywym zapytał: "Gdzie jest ta wizjonerka dusz czyśćcowych?" Odpowiedziałam,
że tu nie ma mowy o żadnym wizjonerstwie, na co bez ogródek zapytał: "Czy pan E. tobie się
objawił?" Okazało się że był to jeden z krewnych, którym z polecenia pana E. powiedziałam, że
mają nieprawnie posiadany majątek oddać. Kiedy potwierdziłam jego pytanie, zaczął pienić się ze
złości, że to nieprawda, szantaż, oszustwo... Wreszcie zapytał, jaki majątek mają zwrócić
nieprawnie posiadany; chciał wiedzieć dokładnie. Odpowiedziałam: "Dostałam polecenie
powiedzieć to wam, że macie zwrócić nieprawnie posiadany majątek, ale co to jest sami wiecie".

Wtedy już dobrze orientował się, o jaki majątek chodzi. Z dalszej rozmowy wywnioskowałam, że
nie jest zbyt dobrym katolikiem, wygadywał na Papieża, na Kościół i w ogóle na religię.
Tłumaczyłam mu wszystko powoli i uspokoił się, aby wreszcie powiedzieć: "Jeżeli tak, to muszę
zacząć inne życie, nie wierzyłem księżom, teraz muszę znów wierzyć w Boga, bo nie mogłaby pani
tego powiedzieć, że posiadam coś nieprawnie, bo o tym nawet w rodzinie nie wszyscy wiedzieli."

Kiedy indziej przyszła kobieta i wyznała, że 30 lat musiała cierpieć w czyśćcu za to, że nie
pozwoliła swojej córce wstąpić do klasztoru. Rodzice sprzeciwiający się, gdy Pan Bóg ich dziecko
powołuje do kapłaństwa lub do życia zakonnego, biorą na siebie wielką odpowiedzialność. Wiem to
od dusz czyśćcowych, że wielu młodzieńców zostałoby kapłanami, gdyby nie sprzeciw rodziców.
Będą oni za to odpowiadać przed Bogiem.

Kobieta z najcięższym czyśćcem

Pewien mężczyzna napisał do mnie, że umarła mu żona przed rokiem i od tego czasu straszy w jego
pokoju, czy nie pojechałabym tam i sprawdziła na miejscu, co jest. Ostrzegłam tego człowieka, że
nie jestem pewna, czy będę mogła pomóc, bo może żonie jego nie wolno jeszcze się zgłosić;
musimy pozostawić to Bożej Woli. Spałam w tym pokoju. Około godziny z33o zaczął się hałas,
natychmiast zapytałam: "Czego chcesz, co mogę dla ciebie zrobić?" Nie widziałam nikogo, ani nie
otrzymałam odpowiedzi, pomyślałam, że ta kobieta nie ma jeszcze dostępu do mnie. Po krótkim
czasie usłyszałam okropny zgiełk, do pokoju weszło wielkie zwierzę, co dotychczas nie zdarzyło się
nigdy. Był to hipopotam. Pokropiłam go święconą wodą i pytam: "Jak mogę ci pomóc? - znowu
żadnej odpowiedzi; zrobiło mi się nieswojo. Do pokoju wszedł zły duch w postaci grozę budzącego
ogromnego węża, który zaczął otaczać zwierzę, aby je udusić. Nagle wszystko znikło i przyszła
potem dusza czyśćcowa w ludzkiej postaci i pocieszyła mnie mówiąc, że kobieta o którą chciałam
dowiedzieć się nie jest potępiona, tylko ma najcięższy czyściec jaki tylko jest. Przez długie lata żyła
ona pokłócona z inną kobietą i była winna, że do tego doszło. Jej przeciwniczka chciała często
pogodzić się, ale ona stale odrzucała propozycję zgody. Stało się to i wtedy kiedy umierała. Oto jak
srogo Pan Bóg karze nieprzyjaźń, bo ona jest zaprzeczeniem miłości. Zdarza się nieraz w życiu, że
dochodzi do kłótni, ale starajmy się wtedy jak najprędzej załatwić to i przebaczyć. Nie można dość
często powtarzać tego, że miłość jest ponad wszystko.

Zabity przez lawinę

Było to w roku 1954 w czasie lawiny. Pewien dwudziestoletni chłopiec, mieszkający w domu
bezpiecznym od lawiny, usłyszał w nocy wołanie o pomoc. Wstał natychmiast i pospieszył w
kierunku skąd głos dochodził, choć matka starała się go zatrzymać w obawie o bezpieczeństwo
syna. Niestety, w drodze został porwany przez lawinę i zginął. Już następnej nocy przyszedł do
mnie i prosił o trzy Msze św. Krewni jego dziwili się, że tak szybko będzie wybawiony, choć za
życia nie był zbyt religijny. Chłopiec wyznał, że dlatego był Pan Bóg dla niego tak miłosierny, że
umarł w służbie miłości bliźniego. Nigdy nie miałby szczęśliwszej śmierci. Nie powinniśmy
rozpaczać, kiedy zdarzy się podobny wypadek, bo nigdy nie wiemy, dlaczego tak właśnie się dzieje.
Ludzie mówią w takich przypadkach, jaki dzielny był ten chłopiec czy dziewczyna. Znałam wielu
zacnych, którzy później zeszli na manowce. Tylko Pan Bóg wie, jaki byłby dalszy los tego chłopca,
który zginął i w wieczności dopiero zrozumiemy Dobroć Pana Boga.

Szatan w przebraniu

W dnie, kiedy odprawia się u nas żałobna Msza św. o godz. 9-ej, komunię rozdziela proboszcz o
godz. 7-ej. W jednym z takich dni udałam się do kościoła o 6:45 rano. Zwykle było parę osób, ale
wtedy nie było nikogo oprócz mnie. Nagle wszedł nasz proboszcz bardzo zdenerwowany, w
pośpiechu nie ukląkł przed Najświętszym Sakramentem, podszedł do mnie i oznajmił mi, że nie
wolno mi komunikować. Wyszedł szybko, znów bez uklęknięcia. Zaczęłam odmawiać różaniec.
Około 7-ej wszedł do kościoła proboszcz, jak zwykle spokojny i poszedł do zakrystii. Udałam się za
nim i pytam, dlaczego nie wolno mi dzisiaj przystąpić do komunii św. "Kto to powiedział?" Był
zdumiony. Kiedy opowiedziałam mu całe zajście, uspokoił mnie, "Proszę nie dać się zbałamucić.
To był zły duch. Proszę bez obawy przyjąć komunię świętą."

Razu pewnego dostałam dwa listy o identycznej prawie treści, że coś się źle wśród nas dzieje i że to
chyba musi być wpływ złego ducha. Postanowiłam odpisać, aby odmawiali codziennie różaniec o
nawrócenie grzeszników i położyłam sobie na stole dwa papiery listowe i obok dwie koperty. Było
to w biały dzień, 16 grudnia 1964 r. Zwykle piszę najpierw adresy na kopertach a później listy.
Kiedy adresowałam pierwszą kopertę, usłyszałam ostre, syczące gwizdnięcie. Przestraszyłam się;
obok mnie stał szatan i ściągnął papier listowy na sam brzeg stołu, pozostawiając znak spalenia na
papierze.

Wskazania dusz czyśćcowych

Otrzymuję często od dusz czyśćcowych wskazówki i praktyczne pouczenia. a więc że Najświętszy
Sakrament nie jest dostatecznie czczony. VG' wielu kościołach dzisiaj Eucharystia nie stanowi
centralnego punktu nabożeństwa. Często obrazy i figury świętych uwłaczają raczej temu, co
przedstawiają.

Większą troską należy otaczać różaniec, bo jest on wielką potęgą. Maryja Panna jest
Wspomożeniem Wiernych i Matką Miłosierdzia Dusz Czyśćcowych.
Dusze czyśćcowe napominają, abyśmy sporządzali testament w odpowiednim czasie. Brak tego
dokumentu lub źle sporządzony jest powodem wielu kłótni i nieporozumień w rodzinie.
Ważną rzeczą jest, aby każdy pomagał budować Królestwo Boże. Jeżeli rodzice nie wciągają dzieci
do tej pracy, odpowiadają za to przed Bogiem. Młodzież ponosi winę, jeżeli dla wygody zaniedbuje
dobre uczynki.


Wybudowanie kaplicy



Pewna dusza czyśćcowa powiadomiła mnie, że Matka Boska życzy sobie, aby w Sonntag
wybudować kaplicę. Wyznaczyła też dokładnie miejsce, gdzie ma stanąć, to mianowicie, na którym
niegdyś była kapliczka Matki Boskiej. Zniesiono ją, kiedy w tym miejscu zrobiono drogę,
obiecując, że ją później znowu odbudują. Ale jak to zwykle bywa, powoli zapomniano o tym.

Zdecydowano obecnie zbudować kaplicę tak wielką, aby można w niej odprawiać Msze święte.
Powiadomiłam o tym mojego kierownika duchowego, który zajął się tą sprawą poważnie.
Wiedziałam, że na tym miejscu stała niegdyś kapliczka przydrożna, czego osobiście nie wiedziałam,
jedynie starzy ludzie mogli o tym pamiętać.

Kaplica miała być wystawiona ze składek, ale we wiosce powstały trudności. Ludzie nie mogli
zrozumieć, że kaplica ma powstać w miejscu, gdzie stoją zaledwie dwa domy, a nie w przysiółku z
wieloma budynkami. Spytałam wobec tego duszę czyśćcową, czy nie można wystawić kaplicy na
parceli Turtsch, gdzie jest więcej chałup. Odpowiedź brzmiała że jeżeli mieszkańcy życzą sobie
mieć kaplicę w Turtsch, to winni ją wybudować za swoje pieniądze nie zaś ze składek, które już
wpłynęły.

Ostatecznie wystawiono kaplicę na miejscu wskazanym przez Matkę Najświętszą, przede
wszystkim z inicjatywy mojego kierownika duchowego i proboszcza ks. Alfonsa Matt'a. Ponieważ
w Vorarlbergu nie było jeszcze kaplicy poświęconej Matce Boskiej Ubogich z Banneux, życzyła
sobie Matka Boska tę właśnie statuę mieć w kaplicy. Statuę poświęconą w Banneux przywiózł do
Sonntag sam rektor tego sanktuarium.

Kiedy kaplicę ukończono, wyraziła Matka Boska życzenie przez duszę czyśćcową, aby w kaplicy
umieszczono obraz, który przedstawiałby Ją jako Matkę Miłosierdzia Dusz Czyśćcowych. Obraz
winien być naturalny i piękny, a nie nowoczesny bohomaz. Prosiłam Matkę Najświętszą o
wskazanie dobrego malarza. Wkrótce potem przyszedł do mnie polski ksiądz, jezuita. Kiedy
przedstawiłam mu całą sprawę, oświadczył, że zna w Krakowie malarza, który mógłby ten obraz
pięknie namalować i podjął się zamówienia go i pokrycia kosztów. Obraz namalowany został przez
prof. Adolfa Hyłę w Krakowie i przez Londyn przyszedł do Sonntagu. W maju 1959 r. została
kaplica poświęcona i jest miejscem pielgrzymek maryjnych i modlitw za dusze czyśćcowe.

Położenie tego świętego miejsca nad ostatnią wsią doliny Grosswalsertal jest prześliczne. Spokój,
widok na dolinę alpejską, wśród zieleni i kwiatów górskich, zapach ziół i cykanie świerszczy w
trawie. Spragniony ustronia aby zatopić się w modlitwie, znajdzie w tej kapliczce bliskość Boga.

środa, 3 listopada 2010

Życie po śmierci - wieczność - niebo - piekło - czyściec

http://adonai.pl/wiecznosc/ - zajrzyj na tę stronę




Maria Simma o duszach czyśćcowych

Maria Simma o duszach czyśćcowych

     5 lutego 1915 r. w małym austriackim miasteczku Sonntag w górach Vorarlberg, w katolickiej rodzinie, urodziła się Maria Simma.
Maria Simma
     Od małego dziecka odznaczała się głęboką religijnością. Po ukończeniu szkoły ludowej pracowała przez wiele lat jako służąca. Trzykrotnie podejmowała próby wstąpienia do klasztoru, jednak za każdym razem odmawiano jej przyjęcia ze względu na słabe zdrowie. Od śmierci ojca w 1947 r. mieszkała sama w rodzinnym domu. Jedynym źródłem jej utrzymania było małe ogrodnictwo, prace chałupnicze i sprzątanie kościoła. Złożyła Matce Bożej ślub czystości według zaleceń św. Grignon de Montfort oraz ofiarowała całe swoje życie, aby nieść pomoc duszom w czyśćcu cierpiącym, przez modlitwę, cierpienie i apostołowanie. Według opinii proboszcza odznaczała się wybitnym uzdolnieniem w przygotowywaniu dzieci do I Komunii św. i nauczaniu religii.
     Gdy miała 25 lat, otrzymała od Pana Boga specjalny charyzmat spotkań z duszami czyśćcowymi. Pierwsze spotkanie z duszą czyśćcową miało miejsce w 1940 r. Około czwartej nad ranem w sypialni przebudziły ją kroki kogoś obcego. Na pytanie, jak tu wszedł i czego szuka, nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Wstała więc z łóżka i próbowała go złapać, ale chwyciła tylko powietrze. Była bardzo zdziwiona, ponieważ widziała postać, ale nie mogła jej dotknąć. Spróbowała jeszcze raz, lecz bezskutecznie. Rano opowiedziała wszystko swojemu spowiednikowi, który jej poradził, żeby w takich sytuacjach zawsze stawiała pytanie, po co osoba przychodzi i czego sobie życzy. Następnej nocy przyszedł ten sam zmarły. Zapytany przez Marię odpowiedział, że bardzo prosi, aby odprawiono za niego trzy Msze św. Od tego czasu dusze czyśćcowe zaczęły regularnie ją odwiedzać, prosząc szczególnie o Msze św., a także o modlitwę różańcową i drogę krzyżową.
     Do 1953 r. odwiedzały ją 2 lub 3 dusze w ciągu roku i to najczęściej w listopadzie. Od 1954 r. te wizyty odbywały się już każdej nocy. Co noc przychodziła jedna dusza, ale zawsze inna. W tym wyjątkowym posłannictwie, jakie Maria Simma otrzymała od Chrystusa, wspierał ją ksiądz proboszcz i miejscowy biskup ordynariusz. Od 2 listopada 1953 r. Maria Simma zaczyna pomagać duszom czyśćcowym nie tylko przez modlitwę, ale również przez cierpienia ofiarowane w ich intencji. Cierpienia te odpowiadały grzechom, za które dusze czyśćcowe miały odpokutować. Cierpienia zastępcze, których doświadczała Maria, nasilały się szczególnie w listopadzie, gdyż wtedy odwiedzało ją najwięcej dusz. Warto wspomnieć o przypadku księdza, który zmarł w Kolonii w 555 r. i zgłosił się do Marii z prośbą, aby dobrowolnie przyjęła cierpienie zastępcze za jego ciężkie przewinienia, bo inaczej będzie musiał cierpieć aż do dnia Sądu Ostatecznego. Simma zgodziła się i wtedy zaczął się dla niej tydzień naznaczony szczególnie wielkim cierpieniem. Ksiądz ten musiał pokutować za niegodne sprawowanie Mszy św., odstąpienie od wiary i zabójstwo towarzyszek św. Urszuli. Co ciekawe, przypadek tego księdza jest odnotowany w kronikach historycznych z tamtego okresu.
     Maria mówiła, że czyściec jest zarówno miejscem jak i stanem, w jakim znajdują się dusze, które muszą odpokutować za popełnione grzechy, aby oczyszczać się i dojrzewać do miłości w niebie. Największym ich cierpieniem jest oczekiwanie na zjednoczenie się z Bogiem. Maria stwierdziła, że są trzy najważniejsze poziomy czyśćca, które tak bardzo różnią się między sobą, jak nasze choroby w czasie ziemskiego życia - od zwykłego przeziębienia do ogarniających całe ciało wielkich cierpień. Dusze przebywające w najniższych poziomach czyśćca bardzo cierpią z powodu popełnionych grzechów i są nieustannie atakowane przez szatana, co dodatkowo zadaje im ogromny ból.
     Pomiędzy tymi trzema najważniejszymi poziomami w czyśćcu, każda dusza ma swój własny poziom, i przechodzi niepowtarzalny, indywidualny proces oczyszczania i dojrzewania do miłości.
     Maria Simma twierdzi, że dusze czyśćcowe najczęściej gromadzą się wokół ołtarzy i w miejscach, gdzie zmarły. Przychodzą do niej nie z czyśćca, lecz z czyśćcem. Czas pobytu w czyśćcu zależy od ilości i ciężaru popełnionych grzechów. Niektóre dusze przebywają bardzo krótko, inne kilkanaście lub kilkadziesiąt lat, ale są też takie, które muszą pokutować aż do dnia Sądu Ostatecznego. Wszystkie bardzo żałują zmarnowanych okazji do czynienia dobra dla innych ludzi i Boga. Po śmierci nie są w stanie już nic dobrego same z siebie uczynić, dlatego tak bardzo oczekuj ą naszej pomocy.
     Maria dowiedziała się od odwiedzających ją dusz czyśćcowych, że chociaż ich ból oczyszczenia jest przerażający, to jednak pewność pójścia do nieba przewyższa ogrom ich cierpienia. Cierpienie dusz czyśćcowych jest więc przemieszane z radością pewności zbawienia, dlatego żadna dusza czyśćcowa nie chce już wrócić do życia ziemskiego. Maria podkreślała, że Pan Bóg nie skazuje dusz na pobyt w czyśćcu. Kiedy w chwili śmierci człowiek zobaczy całą prawdę o sobie, wtedy spontanicznie rodzi się w nim pragnienie konieczności oczyszczenia i odpokutowania za popełnione grzechy. Wtedy ze wszystkich sił pragnie cierpieć w czyśćcu, aby dojrzewać do miłości w niebie. I dlatego sami zmarli, podczas sądu po śmierci, akceptują taki "rodzaj" czyśćca, jaki jest najodpowiedniejszy dla ich całkowitego oczyszczenia i dojrzewania do nieba.

Sonntag - rodzinna wioska
Marii Simmy
     W czyśćcu nikt się nie niecierpliwi, nie buntuje, lecz każdy z wielką pokorą znosi cierpienia, które są konsekwencją j ego grzechów - po prostu akceptuje prawdę o sobie i cierpliwie poddaje się procesowi dojrzewania do miłości. Maria mówi, że cierpienia w czyśćcu są nieporównywalnie większe aniżeli na ziemi. Jedna z dusz powiedziała jej, że jeden z ojców rodziny przez zaniedbanie i lenistwo stracił pracę. Z tego powodu jego dzieci bardzo cierpiały. Po śmierci cierpienia ojca w czyśćcu były o wiele intensywniejsze aniżeli te, które odczuwałby, gdyby musiał ciężko pracować na ziemi.
     Maria Simma podkreślała, że poprzez dar kontaktu z duszami czyśćcowymi Pan Bóg powołał ją do uświadamiania ludziom, że nasze życie na ziemi ma jeden najważniejszy cel: przygotowanie do życia w niebie, do zjednoczenia w miłości z Bogiem i innymi ludźmi. Tylko pełnienie woli Bożej, współpraca z Bogiem w czynieniu dobra sprawia, że życie na ziemi staje się fascynującą przygodą dojrzewania do miłości.
     Simma bardzo mocno podkreśla fakt, że Pan Bóg zdecydowanie zabrania ludziom żyjącym na ziemi wzywania czy wywoływania dusz zmarłych. Ona nigdy nie wzywała żadnej duszy, a one przychodziły do niej tylko za pozwoleniem Bożym. Kto uczestniczy w seansach spirytystycznych, naraża się na wielkie niebezpieczeństwo zniewolenia, a nawet opętania przez duchy nieczyste. W czasie wywoływania duchów szatan podszywa się pod dusze zmarłych, aby kłamać i utwierdzać ludzi w kłamstwie. Dlatego tak bardzo niebezpieczne są różnego rodzaju praktyki spirytystyczne. Tak zwane wywoływanie zmarłych jest w rzeczywistości kontaktowaniem się ze złymi duchami, co jest niezwykle niebezpieczne dla wszystkich biorących w tym udział, a także postronnych obserwatorów.
     Maria mówi, że grzechy, które zadają najwięcej bólu w czyśćcu, to grzechy przeciwko miłości bliźniego, szczególnie brak przebaczenia, nieczystość, zatwardziałość serca, wrogość. Grzechy braku przebaczenia, obmowy i oszczerstwa wymagają wyjątkowo bolesnego i długiego przezwyciężania ich konsekwencji.
     Maria daje przykład pewnej kobiety, która po śmierci doznawała strasznych cierpień w czyśćcu. Odwiedzając Marię, powiedziała, że powodem jej cierpienia jest fakt, że przez wiele lat podtrzymywała w sobie wielką niechęć do swojej przyjaciółki, z którą nie chciała się pojednać, chociaż tamta wielokrotnie takie próby podejmowała. Nawet na łożu śmierci nie przebaczyła jej i nie pogodziła się z nią. To był główny powód jej wielkiego cierpienia w czyśćcu i dlatego przyszła do Marii z prośbą o pomoc.
     Simma podkreślała, że najgorszą pułapką dla ludzi pobożnych jest pycha. Daje przykład pewnego mężczyzny i kobiety, którzy zmarli mniej więcej w jednym czasie. Kobieta zmarła, gdy poddawała się aborcji, ale przed śmiercią żałowała i była bardzo pokorna, natomiast mężczyzna, chociaż często chodził do Kościoła, to jednak wszystkich krytykował i gardził innymi. Dlatego dłużej musiał cierpieć w czyśćcu aniżeli ta kobieta.Najpotężniejszą bronią przeciwko grzechowi i zakusom diabła jest pokora.
     Maria opowiada historię matki czworga dzieci, która, kiedy dowiedziała się, że wkrótce umrze, nie buntowała się, ale całkowicie zaufała Bogu i powierzyła Mu siebie, a troskę o swoje dzieci złożyła w Jego ręce. Jej bezgraniczne zaufanie Bogu sprawiło, że poszła prosto do nieba.Całkowite zaufanie Bogu w doskonałej miłości i pokorze są najprostszą drogą do nieba.
     Maria Simma przestrzega przed zboczeniami seksualnymi, a szczególnie przed praktykami homoseksualnymi, gdyż pochodzą one z inspiracji szatana. Wielką winę ponoszą ci, którzy im ulegają, twierdząc, że takimi się urodzili i mają do nich pełne prawo.
     Maria z własnego doświadczenia wie, że najskuteczniejszym sposobem pomocy duszom czyśćcowym w zmniejszeniu ich cierpień, a w końcu w wyzwoleniu ich z czyśćca, jest Msza św. odprawiana w ich intencji. Jest to dla nich najwspanialszy dar, bo w czasie Eucharystii zostaje uobecniona ofiara krzyżowa Chrystusa i Jego ostateczne zwycięstwo nad grzechem i śmiercią w zmartwychwstaniu.
     Bardzo ważną pomocą dla dusz czyśćcowych jest ofiara złożona z naszego cierpienia, choroby, pokuty, postu oraz każdej formy modlitwy, szczególnie różańcowej oraz drogi krzyżowej. Cierpiący w czyśćcu potrzebują naszej pomocy, ponieważ sami już nie mogą naprawić zła, które popełnili w czasie ziemskiego życia. Dopóki żyjemy na ziemi, posiadamy możliwość naprawienia zła, nie tylko tego, które sami spowodowaliśmy, ale również tego, które popełnili nasi zmarli.
     Dusze czyśćcowe mówiły Marii, że do śmierci trzeba się przygotowywać przez całkowite zawierzenie siebie Bożemu Miłosierdziu i oddanie Jezusowi tego wszystkiego, czym jesteśmy i co przeżywamy, a więc wszystkich swoich lęków, obaw, pytań i wątpliwości. Trzeba się przede wszystkim dużo modlić, żyć w stanie łaski uświęcającej i całkowicie ufać Bogu, a nie koncentrować na swoich lękach, obawach i wątpliwościach. Maria apeluje o modlitwę w intencji umierających, szczególnie tych, którzy są w niebezpieczeństwie potępienia. Przez modlitwę, głównie przez koronkę do Miłosierdzia Bożego, można umierającego doprowadzić do aktu skruchy i pokory, złamać jego pychę i uporczywe trwanie w "nie" przeciwko Bogu. Najmniejszy choćby akt skruchy sprawi, że taki człowiek uniknie wiecznego piekła, chociaż będzie musiał bardzo cierpieć w czyśćcu.
     Dusze czyśćcowe, powiedziały również Marii, że życie człowieka na ziemi jest tylko jedno i jest niepowtarzalne. Dlatego reinkarnacja jest wymysłem szatana, który pragnie ludzi wprowadzać w błąd i odciągać ich do Boga. Reinkarnację trzeba więc traktować jako diabelski trick i podstępną pokusę ojca kłamstwa.

Ks. M. Piotrowski TChr


Publikacja za zgodą redakcji

nr 5-2004