poniedziałek, 21 lutego 2011

Męka Jezusa Chrystusa według Anny Katarzyny Emmerich



Pojmanie Jezusa







Ewangelia
Jan 18, 1-11 Jezus wyszedł z uczniami swymi za potok Cedron. Był tam ogród, do którego wszedł On i Jego uczniowie. Także i Judasz, który Go wydał, znał to miejsce, bo Jezus i uczniowie Jego często się tam gromadzili. Judasz, otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów, przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią. A Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich: ŤKogo szukacie?ť Odpowiedzieli Mu: ŤJezusa z Nazaretuť. Rzekł do nich Jezus: ŤJa jestemť. Również i Judasz, który Go wydał, stał między nimi. Skoro więc rzekł do nich: ŤJa jestemť, cofnęli się i upadli na ziemię. Powtórnie ich zapytał: ŤKogo szukacie?ť Oni zaś powiedzieli: ŤJezusa z Nazaretuť. Jezus odrzekł: ŤPowiedziałem wam, że Ja jestem. Jeżeli więc Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść!ť Stało się tak, aby się wypełniło słowo, które wypowiedział: ŤNie utraciłem żadnego z tych, których Mi dałeśť. Wówczas Szymon Piotr, mając przy sobie miecz, dobył go, uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. A słudze było na imię Malchos. Na to rzekł Jezus do Piotra: ŤSchowaj miecz do pochwy. Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec?ť


Medytacja


Zbliżył się, by pocałować Jezusa. Judasz na czele nieprzyjaciół Jezusa. Jako pierwszy podchodzi do Mistrza. Stając na czele nieprzyjaciół, wyraża intymny znak przyjaźni - pocałunek. Podstęp i obłuda Judasza, stawia go na czele nieprzyjaciół. Twarda mowa Jezusa, była dla Judasza punktem zwrotnym. Odrzucił Jezusa w sercu, lecz pozostał z Nim fizycznie. Wszystko robił jak inni uczniowie: chodził za Nauczycielem, ale wszystko czynił z podwójnym sercem. Judaszem człowiek się staje. Judasz rodzi się powoli. Zdrada, jest ostatnią stacją długiej drogi.

Dlaczego Judasz nie miał odwagi prosić o przebaczenie? Gdy odrzucił Jezusa, zamknął się w sobie. Prowadził latami podwójną grę - ona go zdemoralizowała i doprowadziła do roli zdrajcy. Długi opór wobec Jezusa, czyni serce zdradliwym. Staje się małym człowiekiem. Gra demoralizuje człowieka. Deprawuje się serce człowieka o podwójnej moralności. Przyzwyczaja się do zła. Grzech nie demoralizuje człowieka, który człowiek wyzna i uzna w swoim życiu. Demoralizuje natomiast człowieka grzech, który staje się prawem. Dopóki wstydzę się swojego grzechu, nie jestem zdeprawowany.

Jezus dobrowolnie wydaje się w ręce oprawców. On panuje nad sytuacją. Dobrowolnie wydaje się w ręce nieprzyjaciół. „Ja życie moje oddaję” . Apostołowie spali ze smutku, dlatego nie byli przygotowani na to wydarzenie. Kierowali się zasadą: „Oko za oko”. Jezus natomiast wprowadza nową zasadę - bierze zło na siebie. Zatrzymanie zła na sobie, by je przerwać, by przerwać łańcuch ludzkiej nieprawości. Istotą skrzywdzenia jest: przekazywanie swojego grzechu, dzielenie się swoim grzechem, słabością, skłonnością, namiętnością.

Jezus pozbawiony obecności swoich przyjaciół i wydany na znęcanie się przez wrogo do siebie nastawiony tłum. To także zwrotny punkt w życiu uczniów. Nie znaczy to, że przestali w Niego wierzyć. Oni w Niego wierzą, lecz wiara ich jest ograniczoną. On teraz dotarł do kresu, oni natomiast wybierają inną drogę. To, że Go opuścili, nie oznacza, że już Go nie kochają. Wciąż bardzo Go kochają, ale kochają też coś innego – jeszcze bardziej bowiem kochają swoje własne bezpieczeństwo. To ono jest teraz poważnie zagrożone i zmienia kierunek drogi po której idą. Każda, świadomie zakreślona granica w oddaniu się Jezusowi, nieuchronnie w jakiś sposób zaprowadzi do zdrady.



Modlitwa


Żal mi Ciebie Panie, ale żal mi również Judasza. Nie zasłużyłeś na to, by tak Cię potraktował. Wzrusza mnie to, co powiedziałeś do ucznia: „Przyjacielu”. Sprzedał Cię, a Ty okazujesz mu szacunek. Czy taka postawa jest możliwa dla człowieka? Niezbędne jest Twoje działanie. Jacy my jesteśmy mali. Wszystko od Ciebie zależy. Tak niektórzy mówią, że jeśli wierzymy, to jesteśmy wielcy. Jakie to ma znaczenie być wielkim czy małym. To, co naprawdę dobrze mi o człowieku, to jego lojalność wobec drugiego. Judasz nie był lojalny wobec Ciebie. Patrzył, chodził z Tobą, słuchał i… nic mu to nie dało, nie pomogło. Dlaczego? Pewnie i tak się nie dowiem. Mienie o tym, że lubił pieniądze i okradał trzos nie jest żadną odpowiedzią. Dlaczego lubił pieniądze, a nie bycie uczciwym? Kto, lub co go takim ukształtowało? Ludzie nie są wrednymi dlatego, że taki mają plan! Ślepa uliczka. Wielu odpowiada, ale za każdą odpowiedzią pojawia się kolejne moje pytanie. Czy ja nie stawiam za wiele pytań, Panie?

Judasz zamknął się w sobie. Iluż ludzi tak reagujących spotykam. Czy oni są też skazani na starty? Czy to, że człowiek zamyka się w sobie jest jego winą, czy karą za błędy rodziców, środowiska, w którym żył? Nie można usprawiedliwiać się ciągle tym, że człowiek miał trudne dzieciństwo, lecz większości ludzi, nikt nie pomaga wydostać się z przeszłości, żeby żyć teraźniejszością. Co będzie z nimi, Jezu? Odczuwam niepokój, gdy słyszę łatwe odpowiedzi. Są banalne, ewidentne slogany, które niczego nie wyjaśniają.

To życie tak mnie zasmuca, że spałbym z uczniami w Ogrodzie Oliwnym. To życie bardzo męczy, gdy wszystko zdaje się być jedną wielką tajemnicą. Pytam Cię Boże, bo jasność odpowiedzi daje mi poczucie bezpieczeństwa. Prawda wprowadza w moje życie realne oparcie. Jesteś Prawdą, której nie widzę, jesteś Prawdą, którą słyszę czytając Biblię, jesteś Prawdą, której wierzę. Uczniowie w Ogrodzie Oliwnym również kochając swoje bezpieczeństwo poszli za Nim, a Ciebie opuścili. Kochali Cię, lecz równocześnie się bali. Strach zwyciężył. Czy zostali by z Tobą, gdyby znali odpowiedzi na pytania które stawiam? Gdy człowiek odczuwa zagrożenie jest zdolny zmienić kierunek drogi, którą podąża. Jacy oni są mi bliscy, ci uczniowie uciekający w popłochu, gdy Ty zostałeś pojmany.

Tak pragnę Ciebie kochać, by przestać się bać o własne życie. Nie pozwól, żebym zakreślał jakiekolwiek granice w oddaniu się Tobie. Nie chcę Ciebie zdradzić, Jezu, Ty wiesz. Nie liczę na własne siły, one są beznadziejne. Pomóż abym był wierny bez względu na konsekwencje, jakie z wierności Tobie wyniknąć mogą.




















wtorek, 1 lutego 2011

ODWAGA PÓJŚCIA ZA JEZUSEM List pasterski Episkopatu Polski na Dzień Życia Konsekrowanego – 2 lutego 2011 r.

Konferencja Episkopatu Polski

ODWAGA PÓJŚCIA ZA JEZUSEM

List pasterski Episkopatu Polski na Dzień Życia Konsekrowanego — 2 lutego 2011 r. (opubl. 26.01.2011)




Siostry i Bracia w Chrystusie!
Kolejny Dzień Życia Konsekrowanego, obchodzony jak co roku w Święto Ofiarowania Pańskiego, to szczególna okazja do podziękowania Panu Bogu za dar, jakim dla całego Kościoła jest życie zakonne w jego różnych formach i wymiarach. To również zachęta do wyrażenia wdzięczności za wszelkie dobro, którego doznaliśmy i wciąż doznajemy dzięki modlitwie i pracy osób konsekrowanych. Nie poprzestańmy jednak na samym dziękczynieniu. Zastanówmy się nad tym, w jaki sposób życie zakonne dotyczy i dotyka każdą i każdego z nas, bo przecież nie jest ono sprawą jedynie wąskiej grupy chrześcijan. Życie zakonne zostało dane nam wszystkim, byśmy korzystali z jego dobrodziejstw i błogosławieństw, ale też byśmy się o nie troszczyli, ochraniali je i wspierali.
Zakonnicy i zakonnice nie biorą się przecież znikąd. Są owocem żywej wiary, gorącej modlitwy i świadectwa życia chrześcijańskiego w rodzinach, w parafiach i we wszystkich innych wspólnotach Kościoła. Bo choć każde powołanie zakonne jest zawsze niezasłużoną łaską Bożą daną grzesznemu człowiekowi, to jednak od nas wszystkich zależy, czy będziemy o tę łaskę prosić, czy będziemy na nią otwarci i gotowi ją przyjąć. Oby Pan Bóg rozbudził w nas pragnienie żywej wiary, aby nasze rodziny, parafie i wspólnoty stały się środowiskiem przyjaznym dla powstawania i rozwoju powołań zakonnych.

1. Wyruszyć w drogę za Jezusem
Kiedy Pan Jezus rozpoczynał realizację swego powołania, opuścił dom rodzinny i wyruszył w drogę. Rozpoczął ją od udania się nad Jordan, gdzie schodziły się tłumy, aby słuchać nauk i przyjąć chrzest nawrócenia z rąk Jana Chrzciciela. Potem udał się na pustynię, aby tam przeżyć swoiste rekolekcje. Jego zwycięstwo nad kuszącym Go diabłem, stało się doświadczeniem mocy, jakiej Bóg udziela każdemu, kto powierza się tylko Jemu i tylko w Nim pokłada swą ufność.
Życie kobiet i mężczyzn wybierających drogę życia zakonnego rozwija się w oparciu o ten sam schemat. Najpierw, u źródła wszystkiego, jest Boże powołanie i zaproszenie do podjęcia życia opartego tylko na Panu Bogu. Potem potrzebny jest czas „wysłuchania nauk” i decyzja zwrócenia się ku Bogu, aby — jak ludzie po chrzcie Janowym — porzucić to, co złe i zwrócić się ku dobru. A potem jeszcze jest pustynia, czyli doświadczenie własnej słabości i mocy Pana Boga, który mnie słabego i grzesznego uzdalnia do zwyciężania zła w sobie i w innych. Osoby zakonne nie są ani lepsze, ani doskonalsze od innych, nie są żadnymi herosami. To — tak jak my wszyscy — słabi i grzeszni ludzie, których Pan Bóg powołał do swojej szczególnej służby i którzy, dzięki Jego łasce, zdobyli się na tyle miłości i odwagi, by na to powołanie wielkodusznie odpowiedzieć. Każdy zakonnik i siostra zakonna mają do przejścia tę samą drogę co Pan Jezus.
Najpierw jednak trzeba opuścić dom rodzinny. Bardzo często właśnie brak wyjścia z domu staje się przeszkodą w odpowiedzi na Jezusowe powołanie. Dajemy się przestraszyć wizją utraty rodziny, a rodzice — utraty córki czy syna. A przecież nie ma dojrzałości i dorosłości — w jakimkolwiek rodzaju życia — bez wcześniejszego opuszczenia domu rodzinnego, bez utraty dziecięcego poczucia bezpieczeństwa i wyruszenia w nieznaną przyszłość. Żeby rozpocząć nowe, dojrzałe życie, trzeba pożegnać się z dotychczasowym. Trzeba spokojnie i z wdzięcznością, ale też stanowczo i do końca zamknąć za sobą drzwi domu rodzinnego, by pójść własną, wytyczoną mi przez Pana Boga, drogą. Łaska życia zakonnego może pozostać nieprzyjęta, może pozostać niezrealizowana, jeśli nie stać nas będzie na całkowite powierzenie się Panu Bogu. Przecież jako chrześcijanie nie żyjemy dla siebie, lecz dla Niego; nie wychowujemy naszych dzieci dla siebie, lecz dla innych i dla Niego. Jeśli nie wypuścimy ich z gniazda — nie usamodzielnią się, nie będą umiały kochać i przyjąć miłości, rozminą się z każdym życiowym powołaniem.

2. Pragnienie doskonałości — chcieć być blisko Jezusa

Autentyczne życie zakonne nie jest drogą łatwą. Wręcz przeciwnie, to stroma, wyboista, a czasami wręcz karkołomna ścieżka życiowa, na której nie sposób się utrzymać bez świadomości, że kroczę nią nie dla własnego widzimisię, ale dlatego, że wezwał mnie na nią Pan Jezus. To On pierwszy ją przeszedł, przetarł szlaki, zaprosił mnie do naśladowania Go. Świadomość kroczenia Jego śladami wynagradza wszelkie niedogodności podróży, a pragnienie dotarcia do tych samych szczytów, które On osiągnął, wyzwala — mimo zmęczenia — wciąż nowe energie i siły. Pragnienie bycia tam, gdzie On, to pragnienie doskonałości. Ta doskonałość nie polega na sterylnej nieskazitelności, gdyż nikt z nas nie jest bez grzechu. Chrześcijańska doskonałość polega na jak największej bliskości z Panem Jezusem, na towarzyszeniu Mu w odpoczynku i w zmęczeniu, w radości i w cierpieniu. To jest istota życia chrześcijańskiego, a także istota życia zakonnego. W chrześcijaństwie, a w życiu zakonnym tym bardziej, nie chodzi o teorie ani o zdobywanie duchowych kwalifikacji. Chodzi o Pana Jezusa. On jest celem do którego dążymy, a zarazem drogą prowadzącą do tego celu. Żeby dotrzeć do Niego, trzeba zostawić za sobą wygodne i szerokie ulice naszych osiągnięć i przyzwyczajeń, gładkie chodniki naszych planów i zamierzeń, trzeba z bagażem życiowych doświadczeń wyruszyć w nieznane. Bez zabezpieczeń i ubezpieczeń, bez asekuracji i gwarancji, ale ze światłem Ducha Świętego i z radosną ufnością w sercu, że choć nie wiem, co mnie czeka, to idę z Nim i przy Nim; że w takim towarzystwie na pewno dotrę do celu. Niepowtarzalne piękno życia zakonnego tkwi w możliwości towarzyszenia Panu Jezusowi w realizacji Jego powołania i Jego posłannictwa. Świadomość tego wynagradza wszelkie trudy i niedogodności związane z tą drogą życia.
Pragnienie doskonałości, czyli bliskości z Panem Jezusem nie jest czymś, co można w sobie rozpalić samemu. To łaska, którą On daje darmo tym, którym sam chce. My jednak możemy prosić Chrystusa, aby był w jej dawaniu jak najbardziej hojny, aby coraz więcej młodych serc rozpalał pragnieniem naśladowania Go. Możemy i powinniśmy prosić, aby w coraz to nowych kobiecych i męskich sercach wzbudzał pragnienie radykalizmu ewangelicznego, czyli życia ryzykownego i szalonego — bo przecież i Jego samego posądzano o szaleństwo — ale życia pełnego niezapomnianych przygód, których smaku mogą zaznać tylko Jego wierni naśladowcy.
Przede wszystkim jednak trzeba się gorąco modlić o to, byśmy patrząc na naszego Mistrza i Pana, powołującego innych do bliskości z sobą umieli spojrzeć w głąb własnego serca i spytać z drżącym wzruszeniem: A może i ja, Panie? Może i mnie wzywasz? Trzeba się gorąco modlić o to, byśmy — kiedy w naszym sercu usłyszymy odpowiedź twierdzącą — umieli zdobyć się na tyle odwagi i miłości, by mimo oczywistego poczucia niegodności i ogarniającego nas lęku, umieć odpowiedzieć jak młody Samuel: Oto jestem Panie, przecież mnie wołałeś. Trzeba się również modlić o to, żebyśmy — kiedy takie Boże wołanie rozlegnie się w sercu kogoś z naszych bliskich — chcieli i umieli osłonić je przed zgaszeniem i zagłuszeniem, a także byśmy sami nie tłumili go przez nasze opory, lęki i brak akceptacji.

3. Powołujesz nas jak Piotra
Poprzez Słowo Boże, poprzez dotknięcia duszy, poprzez mniej lub bardziej wyraźne intuicje oraz różnego rodzaju zbiegi okoliczności i przypadki Pan Jezus nie przestaje wołać w sercach wielu ludzi Pójdź za Mną (Łk 5, 27). Kiedy — jak Piotr — w poczuciu własnej grzeszności mówimy Mu: Odejdź ode mnie Panie, bo jestem człowiek grzeszny, to Pan Jezus spokojnie odpowiada: Nie bój się!
Po naszej odpowiedzi może się rozpocząć fascynująca droga życia zakonnego niejednej i niejednego z nas. I choć Pan Jezus nie zachęca nas do jej wybrania błyskotliwymi reklamami lub łatwymi obietnicami, ale twardymi słowami: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje (Mk 8,34), to jeśli tę drogę przejdziemy do końca, będziemy mogli powtórzyć za Piotrem jedne z najpiękniejszych w Piśmie Świętym słów: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham (J 21,17).
Dzisiejsze Święto Ofiarowania Pańskiego jest dobrą okazją do przypomnienia, że w Kościele istnieją także inne formy życia poświęconego Bogu. Żyjące w świecie dziewice konsekrowane i wdowy składają zobowiązanie do czystości, by w ten sposób bardziej kochać Chrystusa i lepiej służyć bliźnim. Oddają się pokucie, dziełom miłosierdzia, apostolstwu i gorliwej modlitwie. Obok nich są także wierni prowadzący pustelniczy tryb życia, którzy zobowiązują się publicznie do praktykowania rad ewangelicznych. Ich oderwanie od świata świadczy o jego przemijalności i jest wezwaniem skierowanym do całej wspólnoty kościelnej, aby nie traciła z oczu swojego najważniejszego powołania.

Na zakończenie

Pragniemy podziękować wszystkim, którzy otaczają życzliwością i troską powołania kapłańskie i zakonne, a w dniu dzisiejszym szczególną ofiarą zechcą wesprzeć zakony klauzurowe. Niech ta wymiana darów będzie wyrazem naszego szacunku wobec osób służących nieustannie Panu Bogu w postach i modlitwie, jak Symeon i Anna z dzisiejszej Ewangelii.
Wszystkim, którzy mają odwagę pójść za Jezusem i trwać na Jego drodze, z serca błogosławimy.
Pasterze Kościoła katolickiego w Polsce zgromadzeni na 353. Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski w Warszawie, w dniach 28-29 września 2010 r.
List należy odczytać w Święto Ofiarowania Pańskiego, 2 lutego 2011 r.
opr. mg/mg