poniedziałek, 20 czerwca 2011

Droga do życia

Wtorek, 21 czerwca 2011 roku

Św. Alojzego Gonzagi

Mateusz 7,6.12-14


Droga do życia


Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały. Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy. Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!


W głębi duszy wiemy, że nasze życie musi przejść przez tę ciasną bramę, abyśmy naprawdę mogli kroczyć własną drogą. Podążanie za innymi, dostosowanie się do skali, wartościowania, postaw innych osób – to droga szeroka. Na tej drodze możemy żyć w nieświadomości, to znaczy – nie wsłuchując się w indywidualne prowadzenie czynione wobec nas przez Ducha Świętego. Jeżeli chcemy odkryć kim jesteśmy i co jest tajemnicą naszej duszy, to musimy płynąć pod prąd – wtedy zrozumiemy, "ile męki i trudu kosztuje stać się człowiekiem świadomym, takim, który swoich obaw już nie może ukrywać za identyfikowaniem się z innymi.

Niekiedy nie myślimy samodzielnie. Zajmujemy się jedynie rzeczywistością zewnętrzną. Nie otaczamy się złym towarzystwem, nawet kontaktujemy się z samym Jezusem, jemy z Nim posiłki i gasimy pragnienie. On naucza na naszych drogach. Przystępujemy do Eucharystii i słuchamy Jego nauk. Ale wszystko dzieje się jakby na zewnątrz, poza naszym domem. Jeśli zaś nasz pobyt poza domem zanadto się przeciąga, to może się zdarzyć, że pewnego dnia staniemy przed zamkniętymi drzwiami. Czy nie żyjemy poza sercem, poza uświadamianiem sobie tego, co Boże we mnie? A przecież, im mniejsza świadomość działania Bożego we mnie, tym mniejsza wdzięczność.

Gdyby nasze serce miało tak stwardnieć, że już nie znajdziemy do niego dostępu, to życie nasze będzie jednym wielkim "płaczem i zgrzytaniem zębów", to boleśnie odczujemy, że żyliśmy jakby obok siebie lub też w ogóle nie żyliśmy, i oto jesteśmy odcięci od naszego wewnętrznego świata, od naszego domu, w którym czulibyśmy się u siebie. 

ks. Pierzchalski SAC

O sądzeniu drugiego

Słowo Boże na dziś



Poniedziałek, 20 czerwca 2011 roku

Mateusz 7,1-5


Obłudniku, wyrzuć belkę z oka


Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka tkwi w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata.


Potrzeba otwartości na inność myślenia, rozumienia życia. Skąd bierze się w człowieku sądzenie? Między innymi z jego zgorszenia się sobą lub drugim człowiekiem. Z tego, że jestem skłonny by się dziwić, że zaistniało zło: jak on mógł to powiedzieć, tak postąpić, a wydawało się, że jest człowiekiem odpowiedzialnym. Zdziwienie jest najgłupszą reakcją, z jaką się spotykamy w życiu duchowym. "Wszystko, co ludzkie, nie jest nam obce". Gdy dziwimy się, to znaczy, że nie poznaliśmy prawdy o nas samych, o naszych słabościach, nie mamy świadomości tych procesów, które w nas zachodzą. Nie wiemy, nie widzimy tego, co czyni w nas Bóg, oraz – co dokonuje w nas szatan. Zdziwienie jest tam, gdy człowiek nie zauważa, nie przewiduje, iż wszystko wskazywało na to, że grzech jest blisko, gdyż myśli, uczucia, słowa, pragnienia sygnalizowały jego nadejście.

Prawdą jest, że nie umiemy zgodzić się, a nawet nie chcemy uczynić tego, by uznać się za grzesznika: jestem bardzo słaby, opanowują mnie przeróżne pożądania, manipulują mną nieuporządkowane uczucia, oraz pragnienia oddalające mnie od wierności Bogu. Uważamy nawet, że nie możemy zgodzić się z tym, że jesteśmy słabi, grzeszni. Nie pozwalamy również na to braciom obok żyjącym. Pozbawione realizmu i wiary w Boga podejście do człowieka.

Jakie jest moje myślenie o braciach ze wspólnoty? Co odczuwam, gdy ich spotykam, znając pośród wielu ich zachowań również te, które określam jako niedojrzałe, nieodpowiedzialne? Skąd moje krytykanctwo? Skąd umiejętność formułowania łatwych sądów? Jest to na pierwszym miejscu znak niechęci, złości na samych siebie. Jesteśmy niezadowoleni z innych dlatego, że jesteśmy nie zadowoleni z siebie. Ten, kto gardzi sobą, gardzi też drugimi. To, co wydaje się nam nie do przyjęcia w nas samych, nie przyjmujemy u osób drugich. To nie jest rozwiązanie. Zło tkwi w nas. Sądzenie innych, siebie – jest związane z odczuwaniem pogardy i zgorzknienia, które w nas intensywnie przepływają. Gdy sądzę drugiego, oznacza to między innymi, że on stał się moim wrogiem. Jacy sami jesteśmy, za takich niekiedy innych uważamy, gdyż nas sąd, ma źródło w nas.

Nie potrzeba, bym wyjmował drzazgę z oka mego brata, ponieważ ta drzazga jest niczym innym, jak odbiciem belki mego oka. Jeśli chcemy poznać siebie, mądrze uczynimy, gdy przypatrzymy się temu, co nas irytuje u innych. Na drodze duchowej nasi ?wrogowie?, są naszymi najlepszymi nauczycielami.

Sądzenie jest tam, gdzie pojawia się sprawa sporna. Mój sąd, tak to odczuwam, jest prawdziwy, dotyczy stanu faktycznego, a tym samym on rozstrzyga sprawiedliwie. Gdy sądzę, jest lub nie ma we mnie świadomości, że jestem człowiekiem kompetentnym, zdolnym do rozstrzygnięcia tej sprawy.

Człowiek, który sądzi drugiego, uzurpuje sobie prawa, które są należne Bogu. Tym samym, czyni się równym Bogu. Sądzenie drugiego jest równocześnie dla chrześcijan nakazem, jeśli w ten sposób okazuje się bliźniemu pomoc, służąc mu w ten sposób. 

ks. Józef Pierzchalski SAC - 
źródło: http://pierzchalski.ecclesia.org.pl/index.php?page=00&id=00-03

sobota, 4 czerwca 2011

Jan Paweł II zdarł buty dla Jezusa… kazanie na Wniebowstąpienie

Jan Paweł II zdarł buty dla Jezusa…

Dzisiaj uroczystość Wniebowstąpienia.

Z inicjatywy metropolity warszawskiego księdza arcybiskupa Kazimierza Nycza od 2008 roku pierwsza niedziela czerwca obchodzona jest jako Święto Dziękczynienia. Przede wszystkim dziękujemy naszemu Ojcu w Niebie za dar Odkupienia. Ale jednocześnie dziękujemy za beatyfikację Jana Pawła II. Za Jego osobę. Ale przede wszystkim za Jego serce.

„Pamiętam gest, który uczynił w trakcie Mszy inaugurującej pontyfikat – powiedział Radiu Watykańskiemu abp Piero Marini – ceremoniarz Jana Pawła II. – Zszedł wówczas do wiernych na placu św. Piotra. Ówczesny ceremoniarz był tym nawet trochę zaniepokojony. A dla mnie był to symbol całego pontyfikatu Jana Pawła II: iść do ludzi.

Co ciągnęło bł. Jana Pawła do ludzi?

Miłość, którą czerpał od Chrystusa.

Dzisiaj słyszeliśmy z Ewangelii słowa Pana: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu.

Jan Paweł II szedł nauczając.

Ale tu nie chodziło o słowa. Same słowa nic by nie dały, nie przyniosłyby takich potężnych skutków jakie niesie miłość. A miłość działa nawet przez spojrzenie.

Oto przykład:

Wszystko zaczęło się wiosną ubiegłego roku w podlizbońskim Cascais podczas odsłonięcia pomnika Jana Pawła II. Przypadała właśnie 90. rocznica urodzin Karola Wojtyły, a grupka młodzieży z parafii chciała w jakiś sposób uczcić osobę Ojca Świętego. Wymyślili musical o Janie Pawle II. 

Muzyczny spektakl nie tylko zdobył sobie uznanie mieszkańców miejscowości, ale też podbił sceny Portugalii. Twórczyni spektaklu zapytana o przyczynę powodzenia, odpowiada:

– To osoba Jana Pawła II nadal przyciąga ludzi

I udzielająca wywiadu opowiada przykład o tym jak spotkanie z Janem Pawłem II przemieniało ludzi:

Antonio, jeden z głównych bohaterów spektaklu, wychowywał się w ateistycznej rodzinie na jednym z lizbońskich blokowisk. Przełom w jego życiu nastąpił podczas pierwszej wizyty papieskiej w Portugalii w 1982 roku. Z ciekawości wyszedł na ulicę zobaczyć Jana Pawła II, który przejeżdżał w papa mobile. Ich oczy spotkały się ze sobą przez bardzo krótką chwilę. Później rozpoczyna się stopniowy proces przemiany. Antonio zaczyna się zastanawiać nad sensem zycia i po pewnym czasie odnajduje wiarę oraz powołanie. Dziś jest księdzem w jednej z podlizbońskich parafii. To tylko jedna z wielu osób, której życie odmieniło krótkie spotkanie z Janem Pawłem II.

Zachęcony przez Jana Pawła II i ja mogę Go naśladować. On biegł do ludzi.

Niedawno w święto nawiedzenia słyszeliśmy o Maryi, która z pośpiechem udała się do Elżbiety. Pobiegła z radością. Tylko 150 km. J Dla zakochanych nie ma odległości J

Maryja pobiegła, bo usłyszała najradośniejszą wiadomość, której nie mogła zachować tylko dla siebie. I mały Jan Chrzciciel w łonie swej mamy podskoczył z radości. Radość jest darem Ducha Świętego. Duch Święty cieszy się w człowieku, gdy ten oddaje swe życie Bogu.

I już tu na ziemi otrzymuje człowiek przedsmak Nieba. Pan Jezus nie opisał nam nieba, pewnie dlatego że i tak byśmy nie „ogarnęli” swym rozumem tego Szczęścia, które nas czeka….

O niektórych mówi się: poszedł z butami do nieba J Ale zanim ktoś trafi z butami do Nieba, musi te buty nieźle zedrzeć dla Pana Jezusa w dziele Jego ewangelizacji!!!

Apostołowie w chwile po Wniebowstąpieniu Pana Jezusa usłyszeli od aniołów:
„Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba”

Wstąpił, ale przyjdzie. A jak przyjdzie to zastanie was dalej tak stojących??? No ruszajcie w te pędy. Przyjmijcie Ducha Świętego i …?

Zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym – mówił Jezus.

Niech zstąpi Duch twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!!!! – wołał Jan Paweł II.

Polskiej ziemi.

Naszej ziemi. Nasze, moje oblicze!! Nie się odmieni. Niech się przemieni. Oblicze ziemi. Tej ziemi.

Ile par butów zdarł Jan Paweł II niosąc ludziom Niebo tu, na ziemię?

Ile godzin spędzał na kolanach?

Jak często się spowiadał?

Z jakim zapałem czytał codziennie Ewangelię?

I dał się zapalić!

A później zapalał innych.

Na przyjście Pana Jezusa trzeba przygotować świat. „Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami…. aż po krańce ziemi”

„Oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili”
Wątpić – gr. distadzo – oznacza stać podwójnie – czyli być na „tak” i na „nie”.
Wątpliwości same w sobie nie są złe.
Ale to co z nimi robimy – jeśli nic nie robimy i tylko „stoimy” – przezwyciężą nas.

Wiara rodzi się ze słuchania słowa Bożego.
Ktoś kto widzi Boga w Biblii, zaczyna Go wiedzieć też i w swoim życiu!

„Idźcie i czyńcie uczniów” – powiedział Jezus.
A być uczniem oznacza:
- uznać autorytet niepodważalny jedynego Mistrza – Jezusa,
- być Mu posłusznym, czyli dać się prowadzić,
- uznawać zawsze autorytet Kościoła czyli szkoły Jezusa.

Czy swym życiem dziś powiem Jezusowi:
- będę dalej stał w tym moim rozwoju wiary i miłości. I jak śpiewał jeden ze sławnych aktorów: „Niech mnie który przegoni. Różne sceny brygady. Już nie dadzą mi rady”.
- czy powiem: Naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami…

Czy zedrę buty dla Jezusa, by mnie z butami wziął do Nieba?


Zanim porno wciągnie kolejne dziecko