piątek, 18 października 2013

Bądźmy świadkami Jezusa

Bądźmy świadkami Jezusa!!!!

Święty Ignacy Antiocheński, biskup i męczennik

17 października
Święty Ignacy Antiocheński, biskup i męczennik

Święty Ignacy Antiocheński Legenda głosi, że Ignacy był tym szczęśliwym dzieckiem, które kiedyś Chrystus postawił przed uczniami swoimi i rzekł: "Zaprawdę powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży, jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje" (Mt 18, 1-5).
Nie wiemy nic o latach dziecięcych i młodzieńczych Ignacego. Spotykamy go dopiero jako trzeciego z kolei biskupa Antiochii (po św. Piotrze Apostole i św. Ewodiuszu). W czasie prześladowania za cesarza Trajana Ignacy został uwięziony i skazany na śmierć. Wysłano go pod eskortą żołnierzy do Rzymu, aby tam rzucić na pożarcie dzikim zwierzętom w czasie organizowanych właśnie igrzysk.
W czasie tej podróży Ignacy zatrzymał się w Smyrnie, gdzie czekał na okręt. Korzystając z chwilowej przerwy, napisał 4 listy do gmin chrześcijańskich: w Efezie, Magnezji, w Trallach i w Rzymie. Wyszedł mu naprzeciw św. Polikarp z liczną delegacją, by uczcić w ten sposób bohatera. Polikarp dostarczył Ignacemu materiału do pisania i zobowiązał się odesłać jego listy do adresatów. Ignacy ukazał w tych listach Chrystusa jako prawdziwego Boga i człowieka, łączącego w sobie naturę Boską i ludzką; określił Kościół jako katolicki na oznaczenie całego ludu Bożego złączonego z Chrystusem w jeden organizm. Hierarchię Kościoła stanowią biskupi, prezbiterzy i diakoni. Biskupi reprezentują autorytet Boga Ojca, prezbiterzy stanowią grono apostolskie, a diakoni pełnią zadanie Chrystusa sługi. Według św. Ignacego, ten, kto ma wiarę, nadzieję i miłość, jest zjednoczony z Chrystusem Panem. Wiele szacunku okazał też biskup Antiochii Kościołowi, który jest w stolicy cesarstwa rzymskiego.
W swoich listach Ignacy wyraził żarliwość wiary oraz głęboki pokój serca wobec czekającego go męczeństwa. Listy te są ważnym dokumentem wiary pierwotnego Kościoła. W Godzinie Czytań we wspomnienie św. Ignacego czytamy jego znamienne słowa napisane do Rzymian, których prosił, aby nie starali się o uwolnienie go od męczeńskiej śmierci, której bardzo pragnął: "Pozwólcie mi się stać pożywieniem dla dzikich zwierząt, dzięki którym dojdę do Boga. Jestem Bożą pszenicą. Zostanę starty zębami dzikich zwierząt, aby się stać czystym chlebem Chrystusa. Proście za mną Chrystusa, abym za sprawą owych zwierząt stał się żertwą ofiarną dla Boga".
W Troadzie Ignacy musiał ponownie przesiąść się na inny okręt. Skorzystał z okazji, by napisać listy do Filadelfii, Smyrny i do św. Polikarpa. Z Troady dotarł do Neapolu, miasta w Macedonii (dzisiaj nosi ono nazwę Cavalla), a następnie musiał podążać pieszo pod eskortą do Filippi, Salonik i Dyrrachium. Tam dopiero wszyscy wsiedli na statek i dopłynęli do portu włoskiego, Brindisi. Stąd znowu pieszo szli drogą lądową aż do Rzymu. Dla osiemdziesięcioletniego starca cała ta podróż była prawdziwą katorgą.
Św. Ignacy, "Teoforos" (tzn. "niosący Boga") - jak przedstawia się w pismach - zginął śmiercią męczeńską na arenie w Rzymie, prawdopodobnie w Koloseum. Dzieje jego bohaterskiej śmierci opisali między innymi: św. Ireneusz, Orygenes, Euzebiusz z Cezarei, św. Polikarp, św. Jan Chryzostom i św. Hieronim. Przyjmuje się, że jego śmierć miała miejsce ok. roku 107. Chrześcijanie zebrali ze czcią pozostałe na arenie kości Męczennika, a potem przewieźli je do Antiochii. Wiemy o tym z mowy św. Jana Chryzostoma, poświęconej Ignacemu. Cesarz Teodozjusz II (+ 450) nakazał umieścić relikwie św. Ignacego w świątyni Fortuny, zamienionej na chrześcijańską. Trzecie przeniesienie relikwii odbyło się w roku 540, kiedy Chozroes, król perski, najechał na Palestynę i Syrię. Wreszcie relikwie powróciły do Rzymu, kiedy w VII w. Saraceni zajęli Syrię. Imię św. Ignacego wymieniane jest w Kanonie Rzymskim.

W ikonografii św. Ignacy ukazywany jest w szatach biskupich rytu wschodniego lub jako młody biskup z raną na piersi. Jego atrybutami są lew u stóp, symbol IHS na piersi Świętego.

poniedziałek, 4 marca 2013

Święto św. Kazimierza Królewicza

Święto
św. Kazimierza Królewicza

Święty Kazimierz królewicz, syn Kazimierza Jagiellończyka, króla Polski. Odznaczał się niezwykłymi zdolnościami, silną wolą i szlachetnym charakterem. Niezwykle pobożny, gorliwy czciciel Matki Najświętszej, był prawdziwym ojcem ubogich.
Wraz z Patronem dnia zwracamy uwagę na Maryję, na Jej Niepokalane Serce. Maryja – Stolica Mądrości, a więc Mistrzyni życia udanego, życia dobrego, sensownego, a jednocześnie pięknego. Kazimierz bardzo umiłował Matkę Najświętszą. W Niej widział ideał człowieczeństwa
i dlatego
pragnął Ją naśladować. Stąd charakteryzowała go ogromna przejrzystość, czystość serca i wielka miłość do ludzi, zwłaszcza ubogich, cechowała go także ogromna mądrość. Tak droga mu była ta pieśń:
Już od rana rozśpiewana, chwal o duszo, Maryję.
Kazimierz był rozmodlony – oczywiście to też jest postawa Maryjna. Znajduje czas na modlitwę. A jeżeli za dnia warunki na nią nie pozwalają, gdyż współpracuje z ojcem Kazimierzem Jagiellończykiem – królem, modli się nocą.
W ikonografii zazwyczaj jest przedstawiany albo z lilią w ręku (symbol czystości świadomie wybranej), albo klęczącego na schodach prowadzących do katedry na Wawelu w Krakowie. Przyciąga go miłość do Eucharystycznego Jezusa, którego żywe Serce bije w
tabernakulum. Kazimierz na serio potraktował słowa Pana: „To jest Ciało Moje…” I dlatego wierzy z pokorą i z prostotą klęka.
Duchowość Kazimierza dobrze wyraża się w trzech kwiatach: róży, lilii i fiołku.
Róża miłości do Boga, konkretnie do Jezusa Chrystusa Eucharystycznego i stąd miłość do ludzi, zwłaszcza ubogich, tych, którzy nie mogą się odwdzięczyć (bezinteresowność).
Drugi symbol: lilia. Pod natchnieniem Maryi – wielka czystość, jednoznaczność,  odwrotność egoizmu, szukania siebie, przyjemności. Czystość jest kształtem miłości: być darem dla kogoś”. 
I fiołek – ten kwiat jest symbolem małości i pokory, ale takiej pokory, która jest piękna w swej prawdzie. Gdy widzimy Kazimierza w jego Maryjności, modlitwie, służbie ubogim, dostrzegamy te rysy pokory pięknej: to miła woń pokory, królewski majestat pokory.


Bukiet trzech pięknych kwiatów.
Pomyśl, jak to wygląda u Ciebie? Co możesz zmienić? Ten ideał nie jest fikcją, ale jest możliwy dla nas wszystkich w Jezusie Eucharystycznym, w wysiłku i czuwaniu,
by zachować czystość serca zwycięską,
w rozmodleniu, w miłości służebnej, w mądrości życia.
Niech nas w tym wspiera Maryja! Jej zawierzamy swoje życie i jego sens!


fragmenty ze słowa wstępnego i homilii wygłoszonej
przez naszego Ojca Założyciela
ks. Bronisława Mokrzyckiego SJ

piątek, 1 lutego 2013

Święto Ofiarowania Pańskiego – 2 II 2013



2 lutego 2013 r., Sobota
Ofiarowanie Pańskie
Święto
Kolor szat liturgicznych - biały
PIERWSZE CZYTANIE
Czytanie z Księgi proroka Malachiasza
To mówi Pan Bóg:
«Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną, a potem nagle przybędzie do swej świątyni Pan, którego wy oczekujecie, i Anioł Przymierza, którego pragniecie.
Oto nadejdzie, mówi Pan Zastępów. Ale kto przetrwa dzień Jego nadejścia i kto się ostoi, gdy się ukaże? Albowiem On jest jak ogień złotnika i jak ług farbiarzy. Usiądzie więc, jakby miał przetapiać i oczyszczać srebro, i oczyści synów Lewiego, i przecedzi ich jak złoto i srebro, a wtedy będą składać Panu ofiary sprawiedliwe. Wtedy będzie miła Panu ofiara Judy i Jeruzalem jak za dawnych dni i lat starożytnych».
Oto Słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY:
Pan Bóg Zastępów, On jest Królem chwały.
Bramy, podnieście swe szczyty,
unieście się, odwieczne podwoje, *
aby mógł wkroczyć Król chwały.
Kto jest tym Królem chwały?
Pan, dzielny i potężny, *
Pan, potężny w boju.
Pan Bóg Zastępów, On jest Królem chwały.
Bramy, podnieście swe szczyty,
unieście się, odwieczne podwoje, *
aby mógł wkroczyć Król chwały.
Kto jest tym Królem chwały? *
Pan Zastępów: On Królem chwały.
Pan Bóg Zastępów, On jest Królem chwały.
DRUGIE CZYTANIE
Czytanie z Listu do Hebrajczyków
Ponieważ dzieci uczestniczą we krwi i ciele, dlatego i Jezus także bez żadnej różnicy stał się ich uczestnikiem, aby przez śmierć pokonać tego, który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła, i aby uwolnić tych wszystkich, którzy całe życie przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli. Zaiste bowiem nie aniołów przygarnia, ale przygarnia potomstwo Abrahamowe.
Dlatego musiał się upodobnić pod każdym względem do braci, aby stał się miłosiernym i wiernym arcykapłanem wobec Boga dla przebłagania za grzechy ludu. W czym bowiem sam cierpiał będąc doświadczany, w tym może przyjść z pomocą tym, którzy są poddani próbom.
Oto Słowo Boże.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ:
Alleluja, Alleluja, Alleluja
Światło na oświecenie pogan
i chwała ludu Twego, Izraela.
Alleluja, Alleluja, Alleluja
EWANGELIA
Słowa Ewangelii według świętego Łukasza
Gdy upłynęły dni oczyszczenia Maryi według Prawa Mojżeszowego, rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: «Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu». Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego.
A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek sprawiedliwy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż nie zobaczy Mesjasza Pańskiego.
Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił:
«Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu
w pokoju, według Twojego słowa.
Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie,
któreś przygotował wobec wszystkich narodów:
światło na oświecenie pogan
i chwałę ludu Twego, Izraela».
A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono.
Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: «Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu».
Była tam również prorokini Anna, córka Fanuela z pokolenia Asera, bardzo podeszła w latach. Od swego panieństwa siedem lat żyła z mężem i pozostawała wdową. Liczyła już osiemdziesiąty czwarty rok życia. Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą. Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy.
A gdy wypełnili wszystko według Prawa Pańskiego, wrócili do Galilei, do swego miasta Nazaret.
Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim.
Oto słowo Pańskie.
ALBO:
EWANGELIA
Słowa Ewangelii według świętego Łukasza
Gdy upłynęły dni oczyszczenia Maryi według Prawa Mojżeszowego, rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: «Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu». Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego.
A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek sprawiedliwy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż nie zobaczy Mesjasza Pańskiego.
Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił:
«Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu
w pokoju, według Twojego słowa.
Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie,
któreś przygotował wobec wszystkich narodów:
światło na oświecenie pogan
i chwałę ludu Twego, Izraela».
Oto słowo Pańskie.

 Święto Ofiarowania Pańskiego – 2 II 2013

Ks. Marcin CHOLEWA

Ludzie starzy spotykają Jezusa w Świątyni


Z czym kojarzy się starość? Utrata sił fizycznych, cierpienie, choroby, samotność, zbliżająca się śmierć, mgliste wspomnienie po twórczym okresie życia. Istnieje nawet ciekawy paradoks dotyczący starości: choć ludzie narzekają na starość, wszyscy pragną jej dożyć.
Dziś coraz mocniej starość zaczyna kojarzyć się także z eutanazją, bo jak się wielu wydaje, starość to godziny niepotrzebne.
Gdy się pyta zdrowego człowieka: czy poddałbyś się eutanazji w czasie wielkiego cierpienia – niektórzy odpowiadają: Tak. Ale gdy się pyta cierpiących i to nieraz bardzo: 99 procent mówi: chcę zyc – mimo cierpienia!!!
Jakże inaczej na starość patrzy Bóg. Niezwykle mocno akcentuje to tekst św. Łukasza, który mówi o pierwszym spotkaniu Jezusa z ludźmi w świątyni, właśnie o spotkaniu ze starcami (Łk 2, 25-38).
1. Symeon i Anna spotykają Zbawiciela
Przejmująca scena, także dla Józefa i Maryi. Wnoszą do świątyni Dziecko, by przedstawić Go Panu. Bo tak czcił lud Izraela wyprowadzenie z niewoli egipskiej.

 I wtedy się zaczęło. Na progu świątynnym spotkali ludzi, którzy dziesiątki lat czekali na tę chwilę, na to spotkanie. Czekali całe długie życie.

Nie spóźnili się, byli dokładnie o czasie. Starzec Symeon za natchnieniem Ducha przyszedł do świątyni, właśnie wtedy gdy Józef i Maryja wnosili Jezusa, wziął Dziecię w objęcia, błogosławił i wypowiedział niezwykły hymn dziękczynny rozpoczynający się od słów: Teraz, o Władco, pozwól odejść Twemu słudze w pokoju (Łk 2, 29).

Także staruszka, prorokini Anna, przyszedłszy w tej właśnie chwili sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim (Łk 2, 38).

A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono (Łk 2, 33).

Dla Symeona i Anny starość stała się najjaśniejszym okresem życia.
Na te minuty czekali, dla tych minut chcieli żyć.
źniej już tylko chcieli odejść w pokoju.
W pokoju, bo zrobili w życiu to, co mieli najistotniejszego do zrobienia.
Spotkali Pana, byli o czasie w miejscu, gdzie powinni się znaleźć.

Oni właśnie na tę godzinę przyszli, jak Jezus, który też na tę jedyną godzinę przyszedł i całe swoje ziemskie życie do niej się przygotowywał.

To była godzina, gdy wnoszono go po raz drugi do świątyni, choć nie tej, do której wnieśli Go rodzice, gdy był niemowlęciem; tym razem ludzkie ręce włożyły Go na świątynię krzyża.

Tam też spotkał ludzi, i w tej świątyni wiele osób w ciągu wieków Go rozpoznało.

Bóg ma dla nas kluczowe godziny; jak pokazuje Ewangelia, często są to ostatnie godziny życia.
Trzeba się uczyć od Symeona i Anny dostrzegania, doceniania i cieszenia się tymi minutami.
2. Wykorzystać właściwą chwilę
Umieć wykorzystać dzień, minutę, szansę, którą Bóg daje, której nie wolno przegapić, nie wolno spóźnić się na nią, bo może drugiej nie być. Na tym polega mądrość.

Ludzie w podeszłym wieku w świątyni.
Nie lekceważmy nigdy takiego widoku.

To nic, że nie widzą liter w książkach,
że słabo słyszą, co do nich mówimy,
że za trudne są dla nich najprostsze prace,
że dolegliwości ciała ich rozdrażniają,
że zasypiają tam, gdzie siedzą,
że nie wypracowują produktu krajowego brutto.

Oni widzą, słyszą i rozmawiają z tym Władcą,
z którym rozmawiali Symeon i Anna,
a w Boskiej perspektywie te godziny są najbardziej twórcze.

To jest ich religijne carpe diem.

Ks. Bogusław WRÓBEL

„Jego ojciec i Matka dziwili się...”

W dłuższej wersji dzisiejszej Ewangelii słyszymy, że „...Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono.”

Oto ewangeliczne światło Boże dla pokoleń ludzkich, by w pokorze i zaufaniu do Boga przyjmować niezrozumiałe i trudne zdarzenia w naszym życiu i otaczającym nas świecie.

Jakże bardzo człowiek nie znosi niejasności, tajemnic, a zwłaszcza cierpienia.

Jakże często wtedy wyrywa się z serca bolesne, pyszne a nawet buntownicze pytanie do Boga: dlaczego?

W pewnym amerykańskim filmie wyświetlanym w polskiej telewizji (28 marca 2008 r.) ciężko doświadczony, niepełnosprawny chłopiec mówi: „Boże, gdzie jesteś? Musisz ze mną porozmawiać! To należy do Twoich obowiązków.”
To zuchwałe słowa, to jakby synteza wszystkich dziejowych pretensji ludzi wobec Boga.

W Warszawie w 2009 roku na pogrzebie przy trumnie znanej osoby – lekarza i polityka a w czasie wojny powstańca (Marka Edelmana) jeden z przyjaciół zmarłego, powiedział: „Miał pretensje do niemieckich oprawców i do Boga.”     

Nie dziwimy się, że wojna wystawiła na ciężka próbę wielu ludzi.
Wielu ludzi w tej próbie nie umiało pogodzić prawdy o dobrym Bogu z panoszącym się złem.

Niektórzy ludzie boleśnie doświadczeni mieli pretensje nawet do Boga.

Oto dwie klasyczne negatywne reakcje wobec Boga ludzi, którzy spotykają kłopoty, cierpienia i tajemnicę.

Święta Rodzina, ofiarowując małego Jezusa w świątyni jerozolimskiej, usłyszała dwa proroctwa Symeona.

Pierwsze radosne i wzniosłe, a drugie zatrważające.

Powiedziano im o Jezusie, że to „Władca”, ten, który da „zbawienie”,
ale powiedziano także, że On będzie „przyczyną... upadku wielu w Izraelu” i znakiem sprzeciwu.

Było też bolesne, tajemnicze proroctwo dla Maryi: „A Twoją dusz miecz przeniknie”.

Te wielkie, zdumiewające, radujące i zarazem bolesne proroctwa powierzono Świętej Rodzinie.

Ewangelista stwierdza: „Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono.”

Na te proroctwa, mówiące o tajemnicy i cierpieniu, o wielkości i zapowiedzi upadku, zbawieniu i sprzeciwie ludu oraz o tajemniczym mieczu, przeszywającym serce, nie odpowiadają, jak ten niepełnosprawny chłopiec w amerykańskim filmie: „Boże, gdzie jesteś? Musisz z mami porozmawiać! To należy do Twoich obowiązków.” Albo ten lekarz, powstaniec warszawski: „Mam pretensje do niemieckich oprawców i do Boga”.

Nie mówią też: Przecież jesteśmy Twoimi wybrańcami, jesteśmy Twoją Świętą Rodziną,

ale Oni w pokorze i zaufaniu do Boga przyjmują je, mimo że ich jeszcze nie rozumieją.

Nie są obojętni, bezduszni, nieczuli.

Oni je zapamiętują.
Bezgranicznie oddani Bogu nie mają do Niego pretensji, a tylko – „dziwili się”.

Człowiek, kruche stworzenie Boże, nie jest w stanie wszystkiego tu na ziemi wiedzieć.

Wiemy również z całości Objawienia Bożego, że niejasność, tajemnice i cierpienia są dopuszczane przez Boga, wielkiego Pedagoga, by wychować człowieka w wierze i zaufaniu do Niego.

Jan Paweł II w homilii 23.05.1992 r. w Nola (Włochy) odważnie powiedział: Maryja zawsze wierzyła, nawet jeżeli nie zawsze rozumiała.

Tak, Święta Rodzina doświadczyła wielu niejasności, cierpienia i stawała w obliczu nieprzeniknionych tajemnic.

Te ich przeżycia to dla nas, dla każdego pokolenia światło, jak ufać Bogu i trwać przy Nim, mimo że nie po naszej myśli różne sprawy się dzieją, a z serca chcą wyrywać się pretensje do Boga.

Jeśli Ona, Niepokalana, najdoskonalsza z Boskich stworzeń, a nawet „pełna łaski”, „nie zawsze rozumiała”, jak powiedział bł. Jana Paweł II,
to i my zdobądźmy się na pokorę i zaufanie, które pozwolą nam zaakceptować trudne sprawy, jakie nas spotykają, bez buntowania się przeciw Bogu, jak ten wspomniany zmarły powstaniec warszawski, czy chłopiec z amerykańskiego filmu.

Dzisiejsze słowo Ewangelii, dzisiejsze święto, jest cenną lekcją dla każdego z nas,
bo każdy bardzo często doświadcza spraw, które są traumatyczne, niezrozumiałe i prowokujące, by wyrwało się z serca bolesne a nawet gniewne pytanie do Boga.

Niech Niepokalana, Matka Boża Gromniczna,
uczy nas zwłaszcza w tym Roku Wiary
tak wierzyć i ufać,
jak ona ufała, mimo że nie zawsze rozumiała.

Tajemnica Bożego wybrania



Drodzy Bracia i Siostry! Uroczystość dzisiejsza przenosi naszą wyobraźnię w czasy bardzo odległe, bo w czasy wyjścia Narodu Wybranego z niewoli egipskiej. Wspomnijmy sobie ową noc, w której wszyscy pierworodni synowie Egipcjan zostali pobici przez anioła. Nie spotkało to pierworodnych synów Izraela. Zostali oszczędzeni i od tego czasu Żydzi na znak wdzięczności składali Bogu na Jego służbę wszystkich pierworodnych w 40 dzień po narodzeniu. Ofiarowywali ich na kapłanów. Z czasem kapłaństwo przejął jeden ród - ród Aarona. Ale Żydzi nadal przynosili swych pierworodnych do Świątyni, by ofiarować ich Bogu. Zabierano ich już jednak z powrotem do domu. Symboliczną formą okupu dla kapłanów był baran lub dwa gołąbki.
Moi Drodzy! W dzisiejszą uroczystość wspominamy dzień, w którym podobnie uczynili rodzice z Panem Jezusem, z Pierworodnym spośród wszystkich pierworodnych. Nie była to w tym wypadku tylko tradycyjna obrzędowość. Była to rzeczywista, prawdziwa ofiara. Bowiem Matka Najświętsza i św. Józef przedstawili Bogu w świątyni Tego, który szedł jako „światło na oświecenie pogan". Tego, „któremu, sprzeciwiać się będą". Tego, który „ofiarowany jest dla nas", Kapłana z kapłanów. W proroczym widzeniu dostrzegł to starzec Symeon. Zrozumiał, że dla Matki Najświętszej jest to bolesna ofiara. -„Twoją duszę miecz przeszyje" - zwrócił się do Niej. Stąd ofiarowanie Jezusa w świątyni określa się jedną z boleści Matki Najświętszej.
Nietrudno zatem dostrzec, że dzisiejsza uroczystość jest również świętem rodzin, które ofiarowały swe dzieci na służbę Bogu. To jest ich święto. Tacy rodzice przypominają sobie dziś być może chwilę, kiedy musieli zdobyć się na ofiarę. Było to może wówczas, gdy syn lub córka powiedzieli: „Mamo idę do Seminarium - Tatusiu, - wstępuję do klasztoru". Może ojciec zaczął wtedy mówić; „Synu, namyśl się lepiej, byś potem nie żałował. Teraz ucz się. Ukończ naukę, to może co innego wybierzesz. Jeśli pozostaniesz przy swoim zamiarze, ja ci nie stanę na przeszkodzie, a owszem, pobłogosławię". Był to moment bardzo poważny, chwila wzruszająca, a przede wszystkim niezapomniana.
Powołanie wywołuje u powołanego często wielkie zdziwienie.
Do księdza Józefa Tarnawskiego pisze list pewien młody chłopak o imieniu Romek. Czuje w sobie – jak podkreśla - powołanie do kapłaństwa. W liście kilkakrotnie zadaje to samo pytanie: Dlaczego ja? W odpowiedzi na jego korespondencję czytamy: „Zaczynasz od zdziwienia: „Przecież to takie dziwne, dlaczego właśnie mnie? Dlaczego Chrystus woła właśnie do mnie?” Być może rozczaruje Cię moja odpowiedź, ale brzmi ona: nie wiem. Doprawdy nie wiem. Co więcej: ja jestem już księdzem i – wierz mi Romku – również, nawet w tej chwili nie wiem, dlaczego Bóg mnie wybrał, a nie np. któregoś z moich przyjaciół... To jest Boża tajemnica: jeśli nawet chcielibyśmy się odwołać do Chrystusa i grona Jego uczniów, Pismo św. zaświadcza, że Jezus «przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu» (Łk 6,13), ale wcale nie mówi, jaki kryteriami się przy tym wyborze kierował. Dlaczego wybrał właśnie tych, a nie innych? – nie wiemy, a przecież z pewnością było wielu innych lepszych, inteligentniejszych, zdolniejszych. W innym miejscu czytamy, że Jezus «wybrał sobie» (Dz 1,2), co podsuwa myśl o bardzo indywidualnym, ale i „przemyślanym”, z pewnością zaś nieprzypadkowym wyborze takich a nie innych Apostołów, podjętym przez Jezusa. Jednak odpowiedzi, która rozwiewa wszelkie wątpliwości w tym względzie, udziela nam ewangelista św. Marek: «Jezus przywołał do siebie tych, których sam chciał» (Mk 3,13) i tyle! Jednak to „rozwiewające wszelkie wątpliwości” świadectwo św. Marka wcale ich nie rozwiewa... Ale jeszcze raz powtórzę: nad wyborem Bożym unosi się tajemnica i nie nam jej dociekać”2.
Mówiąc o powołaniu jako tajemnicy, nie sposób nie sięgnąć do książki Jana Pawła II „Dar i Tajemnica”, która stała się światowym bestsellerem ostatnich lat. Już tytuł pierwszego rozdziału mówi za siebie „U początku... tajemnica”. Ojciec św. wspomina: „Historia mojego powołania? Historia ta jest znana przede wszystkim Bogu samemu. Każde powołanie kapłańskie w swej najgłębszej warstwie jest wielką tajemnicą, jest darem, który nieskończenie przerasta człowieka. Każdy z nas kapłanów doświadcza tego bardzo wyraźnie w całym swoim życiu. Wobec wielkości tego daru czujemy, jak bardzo do niego nie dorastamy. Powołanie jest tajemnicą Bożego wybrania: „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i aby owoc wasz trwał” (J 15,16).”I nikt sam sobie nie bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany przez Boga jak Aaron” (Hbr 5,4)3.
Powołanie może być związane ze ślubem złożonym przez rodzica.
Ta było w przypadku św. Bonawentury - słynnego Doktora Kościoła. Któregoś dnia przybyła do św. Franciszka z Asyżu matka z dzieckiem na ręku. Z płaczem zaczęła błagać: „Na miłość Jezusa i Matki Najświętszej zaklinam cię ojcze ocal moje dziecię, a jeśli odzyska zdrowie, oddam je na służbę Bożą w twoim zakonie". I taką ofiarę Bóg przyjął.
Niektórzy rodzice tę ofiarę powtarzają wielokrotnie jak np. rodzina Martin, której - jak wyznali córce - pragnieniem było mieć wiele dzieci, aby je wychować dla nieba. Aż pięć córek wstąpiło do klasztoru. Jedną z nich czcimy jako św. Teresę z Lisieux.
I dziś są rodzice, którzy ochotnie ofiarują Bogu niejedno dziecko. Mamy w diecezji takie rodziny, które oddały na służbę Bogu więcej niż jedno dziecko. To rodzice o wielkich sercach. Potrafią ogarnąć nim cały Kościół i wszystkich ludzi. Godzą się dla Bożej chwały, dla szczęścia innych na ofiarę własnych dzieci.
Umiłowanie w Chrystusie! Niestety, bywa też inaczej. Niektórym rodzicom ofiarowanie dziecka na Bożą służbę przychodzi bardzo trudno.
Gdy św. Stanisław Kostka wyznał rodzicom zamiar wstąpienia do klasztoru, ojciec groził, że spali klasztor, który odważy się przyjąć w swoje mury jego syna.
Podobnie było z obecnie pracującym w Zambi jednym polskim misjonarzem. Wstąpił on w Krakowie do jezuitów wbrew woli ojca. Ilekroć rodzic przejeżdżał przez miasto wzywał syna na dworzec kolejowy. Wychodząc z pociągu stawiał synowi niezmienne pytanie: „Czyś się rozmyślił?". Odjeżdżał bez słowa, gdy syn odpowiedział, że „nie”.
Mamy dziś takich rodziców, którzy godzą się na to, aby ich syn wstąpił do seminarium, ale za żadne skarby nie chcą zezwolić córce na wstąpienie do klasztoru.
Jakże pożałowania godni są tacy rodzice. Często wydają się nawet bardzo kościelni. Modlą się o powołania kapłańskie i zakonne, ale - broń Boże - nie dla swoich dzieci. Zapominają, że dzieci są przede wszystkim własnością Boga, a ich trosce zostały powierzone w charakterze depozytu. Chcieliby uszczęśliwiać swe dzieci na swój sposób, a nie dostrzegają, że w ten sposób mogą je skrzywdzić.
Umiłowani w Chrystusie! Jaką zatem postawę winni zachować rodzice wobec powołania u swych dzieci?
Zależy rodzicom na prawdziwym szczęściu swych dzieci? Jeśli tak, winni zabiegać o to, by w oparciu o udzielone przez Boga dary dzieci odnalazły swe miejsce w życiu i wypełniły swoje zadania. Tu leży klucz do szczęścia dzieci. I to zarówno szczęścia doczesnego, jak też wiecznego. Dziecko wygra swoje życie wtedy, gdy się w nim odnajdzie. Przegra, gdy się w nim zagubi. Przykro spotkać nie zrealizowane powołanie kapłańskie czy zakonne. Tacy ludzie są z reguły sami nieszczęśliwi i unieszczęśliwiają innych. Pozostaje wtedy u nich zawsze żal do tych, którzy przyczynili się do zmiany Bożych zamysłów. Nierzadko żal ten odnoszą do rodziców.
Jeśli zatem dostrzeżesz, że dziecko chce poświęcić się na służbę Bogu, nie zabraniaj mu, nie utrudniaj pójścia tą drogą. Nie dość. Dołóż starań, by stworzyć w domu religijną atmosferę sprzyjającą wzrostowi powołania. Uczyń to w duchu wdzięczności Bogu za niezwykły dla twego domu dar łaski. Wzorem niech będzie Matka Najświętsza ofiarująca w świątyni swego syna.
Jeśli w zaufaniu dziecko wyjawi ci swój zamiar pójścia do seminarium lub klasztoru, nic ci nie pozostaje jak aprobata i zgoda.
Nie będziesz także wymawiać się od ofiar dla urzeczywistnienia powołania dziecka chociażby to było połączone z wieloma wyrzeczeniami.
Pamiętaj, że powołanie jest łaską Bożą. Trzeba je otoczyć modlitwą.
Nie zawsze łaska powołania jest tak jasna, by można ją było uważać za sprawę absolutnie pewną. Dlatego rozmawiaj o tym z dzieckiem, aby jego decyzja pokrywała się z Bożymi planami wyglądem niego.
Ciesz się marzeniami dziecka, ale nie gniewaj się, gdy zechce zawrócić z obranej drogi.
Kończąc nasze rozważania zauważmy jeszcze, że ofiarowanie Jezusa w świątyni jerozolimskiej sprawiło ogromną radość pobożnemu Symeonowi oraz Annie. Radowali się z nadchodzącego Zbawienia w osobie Najwyższego Kapłana Jezusa Chrystusa. Swoją radość i wdzięczność kierowali w stronę ofiarujących Rodziców. - Taką radością i wdzięcznością winniśmy darzyć wszystkie rodziny dające powołania do Bożej służby, do niesienia nam zbawienia.
Módlmy się dziś za rodziców, by chętnym sercem oddawali synów do seminarium, a córki do klasztoru. Módlmy się za powołanych, by wiernie trwali na drodze powołania. Módlmy się za Przyjaciół Paradyża, by z radością wspierali nasze seminarium paradyskie modlitwą i ofiarą. Módlmy się za parafię Matki Bożej Gromnicznej, by w niej rodziły się nowe powołania.