środa, 1 grudnia 2010

Rozważania adwentowe

Rozważania ks. Tadeusza Olszańskiego

l Tydzień Adwentu
Środa (Mt 15, 29-37)
PRZYSZŁY DO NIEGO TŁUMY
Zwróćmy uwagę: Pan Jezus wszedł na górę i tam siedział, jakby w oczekiwaniu na tłumy, które do Niego podążały. I Chrystus nadal ocze­kuje. Jeżeli Adwent oznacza przyjście, ma to być nie tylko przyjście Chry­stusa do nas, ale także nasze przyjście do Chrystusa. Bo przecież On już przyszedł - i to po wiele razy i na rozmaite sposoby - ale czy myśmy na­prawdę już do Niego przyszli?
Już w momencie narodzin rozpoczęliśmy swą wędrówkę do Boga. Szczególnie w akcie chrztu św. powołał nas Bóg na drogę wiodącą ku Nie­mu. Każdego dnia mozolnie wspinamy się tą drogą, jak te tłumy wspinają­ce się ku Chrystusowi - a Bóg nas cierpliwie oczekuje. Można powiedzieć: Bóg jest wielkim oczekiwaniem.
Różne są te drogi dojścia do Boga i różne punkty spotkania z Bo­giem: codzienna modlitwa, niedzielna Msza św., udział w sakramentach pojednania i Komunii świętej, udział w rekolekcjach. W Eucharystii Chrystus dosłownie mnoży chleb Boży, abyśmy nie ustawali w drodze.
Tłumy, o których dzisiaj mowa, przyprowadziły do Chrystusa chro­mych, ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych. My złóżmy u stóp Chrystusa przede wszystkim nasze ułomne serce, aby On je uleczył, umoc­nił i nakarmił chlebem swego słowa i swojego Ciała. W drodze ku Niemu, który oczekuje nas jakby "na górze", trzeba nieraz oderwać się od niektórych spraw "poziomych", a w każdym razie przełożyć rzeczywistości duchowe nad materialne. Wówczas możemy się spodziewać, że On zaradzi naszym potrzebom doczesnym, nawet w cudowny sposób, jak to opisano w dzisiejszej Ewangelii.
Całe więc nasze życie jest Adwentem. A jeśli Adwent jest czasem oczekiwania - to bardziej jest to oczekiwanie Boga na nas, niż nasze na Boga.

l Tydzień Adwentu
Czwartek
(Mt 7, 21.24-27)
DOM NA SKALE UTWIERDZONY
Solidny fundament potrzebny jest nie tylko pod budowę materialną, ale - i tym więcej - pod duchowy wzrost człowieka, w ogóle pod jego życie. Tym fundamentem powinno się stać słowo Boże.-My widzimy, jak w układach między ludźmi staje się fundamentem słowo ludzkie. Na fun­damencie takiego słowa, jak słowo honoru, wyznanie miłości, przysięga małżeńska - opierają ludzie swoje nadzieje, swoją przyszłość, nawet najdalsze perspektywy. Ale jakżeż kruchy i niepewny bywa ten fundament, jakież to nieraz budowanie na piasku...
Pewnym fundamentem staje się tylko słowo Boże. Ono było funda­mentem wielkich dzieł: Stworzenia, Wcielenia i Odkupienia. Ono też, słowo stwórcze, uświęcające i zbawiające, kształtuje osobiste życie czło­wieka. Ale tylko pod warunkiem, że nie jest ono dla nas jedynie pustym dźwiękiem. Pustym dźwiękiem mogą być słowa Ewangelii, jeżeli uczynimy je wyłącznie czymś od niedzieli, od wielkiego dzwonu, jakimś ozdobni­kiem, dodatkiem do naszego życia, jakimś jego strojnym wykończeniem -a Chrystus chciał je uczynić fundamentem. I pustym dźwiękiem może być też nasze pobożne wołanie: "Panie, Panie!" Jeżeli ten Pan wraz ze swymi zasadami nie przenika czynów człowieka, to wszelkie pobożne zaklęcia bę­dą tylko miałkim piaskiem, na którym niczego się nie zbuduje.
Nie można niczego zbudować na pustym dźwięku. Fundamentem musi być konkret. Słowo - to jeszcze nie konkret. Konkret to jest czyn, jakim stało się słowo. Czyli: słowo wcielone w życie, słowo, które staje się ciałem - oto jest konkret, oto fundament. Słowem pewnym i skutecznym jest czyn.
Ludzie mówią: za trudna jest Ewangelia, nie da się jej tak całkiem praktykować - i popadają w zniechęcenie. Zacznijmy jednak praktykować te trudne zalecenia Chrystusa, spróbujmy, zacznijmy już dzisiaj - a prze­konamy się, że są one do spełnienia. Także i nasze pobożne słowa winny stawać się ciałem, czynem. I to dopiero będzie konkretny fundament i bu­dowanie na skale.
Adwent to czas oczekiwania na to Słowo, które stanie się ciałem, abyśmy na Nim, jak na fundamencie niezawodnym, budowali każdy nasz dzień.

l Tydzień Adwentu
Piątek
(Mi 9, 27-31)
DOTKNĄŁ ICH OCZU
Znamienne i wciąż aktualne jest to wydarzenie z dzisiejszej Ewan­gelii. Ci dwaj niewidomi są pogrążeni w ciemności, nie dostrzegają świata wokół siebie, nie rozpoznają wzrokiem ani ludzi, ani przedmiotów. A jed­nak dostrzegają i rozpoznają w Jezusie Mesjasza, którego nie mogli roz­poznać patrzący i dobrze widzący faryzeusze i uczeni. Ulituj się nad nami, Synu Dawida! Ten tytuł był zastrzeżony dla Mesjasza, którego oczekiwał naród żydowski; dwaj ślepcy, zwracając się w ten sposób do Jezusa, uznali Jego mesjańską godność.
My także oczekujemy różnych dobrodziejstw od Mesjasza. Możemy na poczekaniu wyliczyć wiele tych oczekiwanych łask i darów. Ale czy i my widzimy w Nim naszego Uzdrowiciela? Czy przede wszystkim widzi­my w sobie te schorzenia moralne, z których miałby On nas uleczyć? A jakże uzdrowić kogoś, kto nie uważa się za chorego?
Poza tym Bóg, którego szczególnie w Adwencie oczekujemy, przycho­dzi już do nas w różnych postaciach: w postaci człowieka, który wyświad­cza nam dobro - i w postaci kogoś, kto się tego dobra od nas doprasza. Czy my poprzez takich ludzi widzimy, dostrzegamy, rozpoznajemy Boga? Czy Go nie prześlepiamy?
Gdy przychodzi On do nas już teraz, w czasie tej Mszy św., prośmy Go, aby dotknął i naszych oczu: Ulituj się nad nami, Synu Dawida!

l Tydzień Adwentu
Sobota
(Mt 9, 35 - 10, 1.5.6-8)
BLISKIE JUŻ JEST KRÓLESTWO NIEBIESKIE
Czytamy, że Jezus głosił Ewangelię królestwa i swoim apostołom pole­cił zapowiadać bliskość tego królestwa. Królestwo głoszone przez Jezusa i Jego wysłańców nazywane jest albo królestwem Bożym, albo królestwem niebieskim, co oznacza właściwie jedno i to samo. Jest to, najogólniej biorąc, zwycięstwo i triumf tych wartości, które głosił Chrystus; Jego królestwo to prawda, sprawiedliwość, świętość, pokój z Bogiem i z ludźmi, a nade wszystko miłość.
W samym centrum tajemnicy tego królestwa jest obecny Jezus Chry­stus. Jego królestwo przechodzi trzy kolejne etapy - i na każdym z nich ujawnia się obecność Chrystusa. Pierwszy etap - to ziemskie życie Pana Jezusa; drugi - to życie Kościoła; trzeci wreszcie - to ostateczne wypeł­nienie prawdy, sprawiedliwości i miłości.
Jeżeli Pan Jezus mówi, że bliskie już jest to królestwo - to znaczy, że zbliżył się do ludzkiego rodzaju On sam, przychodząc na świat w swej człowieczej postaci. Odczuwamy tę bliskość zwłaszcza w adwencie, kiedy oczekujemy przyjścia Pańskiego - a przyjście to urzeczywistnia się w Koś­ciele, przez znaki sakramentalne.
Ale bliskość królestwa Bożego zależy też od nas samych. Przecież wszyscy jesteśmy spragnieni prawdy, pokoju, sprawiedliwości i miłości -czyli tęsknimy za królestwem Bożym. Rzecz jednak w tym, że ta prawda, sprawiedliwość i miłość muszą się wypełniać przede wszystkim w naszym sercu, w naszym postępowaniu, w naszym życiu. W ten sposób królestwo Boże staje się bliskie w nas i przez nas.
O tym pamiętajmy wypowiadając za chwilę słowa prośby: Przyjdź królestwo Twoje.

2 Tydzień Adwentu
Poniedziałek
(Łk 5, 17-26)
ODPUSZCZAJĄ CI SIĘ GRZECHY
Ludzie, którzy z takim trudem przynieśli sparaliżowanego, widocznie już przedtem doświadczyli dobroci i mocy Chrystusa - i teraz na nie liczą. Po fakcie zaś uzdrowienia zdumienie ogarnęło wszystkich... Przedziwne rzeczy widzieliśmy dzisiaj. Ale chyba najbardziej zdumiewało ich nie to, co sam Pan Jezus uznał za najważniejsze: odpuszczenie grzechów; tylko zgor­szeni faryzeusze i uczeni zwrócili na to uwagę - natomiast ogół świadków zachwycony był prawdopodobnie tylko cudem uzdrowienia.
Nie od tego jednak zaczął Pan Jezus i nie na tym położył akcent. Odpuszczają ci się twoje grzechy - to było najważniejsze w opisanym zdarzeniu. Przede wszystkim dla odpuszczenia grzechów przyszedł i wciąż przychodzi Ten, którego oczekujemy. Trzeba to szczególnie podkreślić w dobie, gdy wytwarza się pewien typ religijności, który można nazwać humanizacją; jest to wysuwanie na pierwszy plan nie Boga, ale człowieka, i to w jego wymiarze materialnym: człowiek jest najważniejszy, jego życie, jego zdrowie, jego dobrobyt; wszystkie wysiłki mają zmierzać tylko ku temu, aby zlikwidować biedę, chorobę, wszelkie cierpienie, aby odsunąć jak najdalej nawet śmierć. Jeśli już ma być jakaś religia - to tylko taka, której bodaj jedynym celem byłaby działalność filantropijna, charytatywna.
Owszem, Chrystus nie lekceważy potrzeb ciała, przecież uzdrawia chorego; troszczy się o człowieka - ale o całego człowieka, na pierwszym zaś miejscu o jego duszę. Daje do zrozumienia, że największym nieszczęś­ciem jest grzech, który odrywa człowieka od tej życiodajnej siły, którą jest Bóg. Pierwszym więc celem przyjścia Syna Bożego było pojednanie ludzi z Bogiem.
Czy i my uważamy grzech za największe nieszczęście? Właśnie dla uwolnienia nas od tego nieszczęścia Chrystus ponawia na naszych oczach swoją ofiarę.

2 Tydzień Adwentu
Wtorek
(Mt 18, 12-14)
PÓJDZIE SZUKAĆ TYCH, KTÓRZY SIĘ ZABŁĄKALI
Mówi się, że człowiek szuka Boga i że w tym jest jego zasługa i chwa­ła. Ale, jak ktoś powiedział, nie szukałby człowiek Boga, gdyby wpierw Bóg nie znalazł człowieka. Jeśli naprawdę szukamy Boga - to tylko będąc poruszeni Jego natchnieniem, prowadzeni Jego światłem i wspomagani Jego łaską. Bez tego wsparcia niewiele byśmy znaleźli. Toteż nigdzie w Ewangelii nie jest powiedziane, że człowiek ma szukać Boga, ale wiele jest mowy o tym, że Bóg szuka człowieka.
Chrystus przychodzi na świat, aby - jak powiedział - szukać tego, co było zginęło. Bo faktycznie człowiek często jest jak ta zbłąkana owca. Cza­sem porzuca i gubi drogę, odłącza się tak czy inaczej od wspólnoty ludu Bożego, wałęsa się po bezdrożach i pustkowiach. Często, owszem, znajdu­je się na właściwej drodze - ale nie posuwa się na niej, lecz przystaje, rozgląda się nie wiadomo za czym, zagapią się i "zaniemyśla". Czasem zatrzymuje go i obezwładnia smutek i zniechęcenie. A czasem nawet niby podąża - ale bezmyślnie, owczym pędem, rozproszony wewnętrznie, zapominając o celu swej drogi - co równa się zagubieniu. Można też powiedzieć: zagubiony jest człowiek, który zaniedbuje obowiązki i nie znajduje się tam, gdzie powinien być.
Jezus Chrystus przychodzi jako Pasterz szukający, nawołujący i na powrót przyjmujący do wspólnoty. Pozwólmy Mu spełnić Jego pasterską misję, aby nas odnalazł, aby nam przypomniał gdzie nasze miejsce i po­prowadził tam, gdzie nasz cel.
Modlimy się na początku Mszy św.: Panie Jezu, Dobry Pasterzu, który znasz swoje owce..., który oddałeś życie za swoje owce..., który szukasz owiec zagubionych - zmiłuj się nad nami.

2 Tydzień Adwentu
Środa
(Mt 11, 28-30)
CZY NAPRAWDĘ JARZMO?
Przywykło się uważać, że Chrystusowe rady ewangeliczne, jak: ubóstwo, czystość, posłuszeństwo, wstrzemięźliwość, umartwienie - to coś jedynie dla specjalnie wybranych, czy wręcz dla ascetów. Zwyczajny czło­wiek, który chce zachować nic więcej jak dziesięć pizykazań Boskich - ma już dość brzemienia i jarzma; po cóż mu jeszcze dorzucać te luksusowe brzemiona, które należy pozostawić zakonnikom, pustelnikom i pokutni­kom. A w każdym razie mogą się wydać nieporozumieniem słowa Pana Jezusa: Jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie. Może Panu Jezusowi po prostu wypadało tak powiedzieć...
Ale, po pierwsze: zasady Chrystusowe nie są tylko dla mnichów i ana-choretów; każdy chrześcijaninpowołany jest do praktykowania ewangelicz­nej cierpliwości, ustępliwości, wstrzemięźliwości itd. Po drugie: dla wielkiej miłości żadne brzemię czy jarzmo nie jest zbytnio ciężkie; jeśli więc sądzimy, że pan Jezus przesadza w swoich wymaganiach - to trzeba by się zastanowić: czy my Go naprawdę tak bardzo kochamy?
A wreszcie: spójrzmy na przynoszoną przez Chrystusa Dobrą Nowinę zgodnie z rzeczywistością. Ewangelia to nie jest szereg żądań Boga - ale zespół darów Boga (V. Messori). Przynosi nam Pan Jezus w swej Ewange­lii wyjaśnienie wielu życiowych trudności i nadaje im sens; przynosi też zachętę i w swojej osobie wzór do naśladowania; przynosi wszelkie łaski i pomoce w przezwyciężaniu tych trudności. Jeśli przykazania Boże są w wielu sytuacjach trudne do zachowania - to jak w ogóle można by je wiernie wypełniać bez pomocy tych środków działania, jakie zaleca Chrys­tus: bez cierpliwości, wstrzemięźliwości, pokory, łagodności, ustępliwości? One nie przysparzają ciężaru, nie utrudniają, ale w sam raz ułatwiają doskonałe spełnianie Bożych przykazań. Jeśli one są jakimś jarzmem - to pod tym jarzmem jeszcze się nikt nie załamał; ci, którzy je przyjęli -osiągnęli pełnię swego rozwoju i duchowego wzrostu, według przysłowia: Palma pod brzemieniem wzrasta.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz